Nowe życie [zawieszone]
czwartek, 14 lipca 2016
5
Dziękuję za Twojego maila i cieszę się, że podoba Ci się mój blog.
Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało, ale mogę Cię pocieszyć, że ja również miałam trudne początki w szkole. Musisz po prostu psychicznie się przygotować, że ludzie często nas traktują jak jakichś odmieńców. Ważne jest to, żeby mieć osoby, które będą Cię wspierać w trudnych chwilach. Na pewno w Twojej szkole są osoby, które nie patrzą na to, że jeździsz na wózku, a na to, co masz w sercu i to z takimi ludźmi się właśnie trzymaj.
Niepełnosprawność jest trudno zaakceptować. W moim przypadku było podobnie jak w Twoim. Ja również na początku starałam się być optymistką, ale z dnia na dzień traciłam wiarę, że może być lepiej. Napisałaś, że jesteś tylko sparaliżowana od pasa w dół. Mam nadzieję, że tylko nogi są sparaliżowane, że cewnikoanie cię ominęło? Ciesz się. Miałam niedowład obu rąk, ale po długiej rehabilitacji odzyskałam chociaż po części sprawność i mogę dzięki temu sama poruszać się na wózku. Wcześniej byłam uzależniona od innych. Dodatkowym ciężarem było dla mnie to, że straciłam mojego chłopaka. Były momenty, kiedy najchętniej zasnęłabym i nie obudziła się w ogóle. Moi rodzice w ogóle mnie nie wspierali. Zawsze byli nastawieni przeciwko Bartkowi, a po wypadku utwierdzili się tylko w swoim przekonaniu, chociaż wina wcale nie leżała po jego stronie. W szpitalu byli u mnie tylko dwa czy trzy razy na półtora miesiąca pobytu. Gdy mnie zabrali ze szpitala, w domu pomieszkałam jakiś tydzień. Często zostawiali mnie samą, chociaż wiedzieli, że nie mogę się ruszyć i każda próba przekręcenia się z boku na bok sprawia mi ból. Któregoś dnia moja chrzestna złożyła mi niezapowiedzianą wizytę. Po powrocie rodziców urządziła im awanturę, a potem zabrała do siebie. Od tamtego dnia ani razu nie widziałam rodziców. Z resztą pewnie znasz tą historię z bloga. Mam nadzieję, że Twoi rodzice nie traktują Cię w ten sposób.
Rozpisałabym się jeszcze bardziej, ale nie mam zbytnio czasu, bo jestem teraz na wycieczce, ale ciesz się, że żyjesz i ten wypadek tylko tak się skończył, bo spotkałam kilkoro ludzi po wypadku i naprawdę mogło się to skończyć o wiele gorszym uszczerbkiem na zdrowiu.
Życzę Ci szybkiego wyjścia ze szpitala oraz wytrwałości w dążeniu do celu. Mam nadzieję, że się nie poddasz i wrócisz do pełnej sprawności.
Pozdrawiam, Gabriela
Magda siedziała i jeszcze kilka razy przeczytała maila od Gabrieli. Dziewczyna miała rację. Powinna się cieszyć, że gorzej nie ucierpiała w wypadku, ale mogło też być tak, że wyszłaby z niego cało. Magda ma przynajmniej mamę, która ją wspiera w tej walce o normalność. Poznała również Pawła, który polubił ją od razu i jako pierwszy do niej zagadał. Nie miała na co narzekać.
Magda wylogowała się z poczty mailowej i odłożyła laptopa na stolik. Położyła się i leżała przez pół godziny. Po tym czasie zawitał do niej Przemek.
-Hej piękna- powiedział i przysunął wózek bliżej łóżka.
-Hej, a co ty robisz?- zapytała zdezorientowana.
-Przesiadaj się na wózek- oznajmił.
-A powiesz mi, gdzie mnie zabierasz?
-Paweł jest już po operacji. Zabieram cię do niego- wyjaśnił, po czym złapał Magdę pod pachami i pomógł jej przesiąść się na wózek. Chwilę potem byli już pod salą pooperacyjną. Lekarze akurat go wybudzali. Magdzie było trochę trudno zobaczyć, co dzieje się na sali przez idiotyczne kolorowe naklejki, jak to bywa na oddziałach dziecięcych. Przemek zauważywszy, że dziewczyna próbuje dojrzeć, jak wygląda sytuacja, wziął ją na ręce.
-Dzięki- odparła z uśmiechem. Lekarze akurat odeszli od chłopaka. Paweł rozglądał się po sali.
-Magda, jak chcesz, to idź do niego- powiedziała babcia nastolatka. Kolega posadził dziewczynę znowu na wózek, a ona po chwili znalazła się przy łóżku przyjaciela.
-Magda?- zdziwił się Paweł, widząc ją- Myślałem, że się na mnie obraziłaś.
-Tylko trochę fochnęłam. Jak się czujesz?- spytała z troską w głosie.
-W głowie mi się kręci i chce mi się wymiotować, ale lekarz stwierdził, że to normalne przy wstrząsnieniach mózgu. No i ręka mnie trochę boli, ale w końcu jest złamana- chłopak posłał jej ciepły i szczery uśmiech.
-Długo będziesz nosił ten gips?
-Od sześciu do ośmiu tygodni.
-Jak to się w ogóle stało? Jak doszło do tego potrącenia?- w głosie Magdy było słychać zmartwienie.
-Zamyśliłem się i nie zauważyłem nadjeżdżającego auta- wytłumaczył.
-Idiota. Wiesz jak to się mogło skończyć? Córka koleżanki mojej mamy miała taki wypadek, to tydzień ją w śpiączce farmakologicznej utrzymywali. Do tej pory się rehabilituje.
-Już nie dramatyzuj tak Magda. Nic mi się poważnego nie stało.
-Ale mogło- w oczach dziewczyny pojawiły się łzy, na myśl, że ten wypadek mógł mieć znacznie groźniejsze konsekwencje.
-Weź przestań się mazgajać.
-Ok, postaram się- wymusiła uśmiech.
-No i to mi się podoba. A tak w ogóle to do twarzy ci z uśmiechem.
-Dzięki- jej policzki oblał rumieniec.
-I z rumieńcami również- dodał, widząc twarz koleżanki. Oboje się roześmiali.
-Jak mi powiesz, że jak się śmieje to też ładnie wyglądam, to się obrażę.
-No dobra, nie odzywam się już. Wiesz w ogóle, kiedy masz wyjść ze szpitala?- zapytał, spoglądając w oczy siedemnastolatki- Mi mówili, że dwa dni mnie potrzymają.
-Ja jeszcze nie wiem, ale na pewno jak wyjdę, to proszę mamę, żeby mnie przepisała do szkoły dla takich jak ja.
-Jak ty, to znaczy?- chłopak nie bardzo rozumiał, co ma na myśli jego koleżanka.
-No dla niepełnosprawnych. Tam przynajmniej nie będzie mi nikt dokuczał.
-Ale ty masz tylko sparaliżowane nogi, a nie jesteś chora umysłowo. Jest sens chodzenia do takiej szkoły? Przecież ty nic z takiej szkoły nie wyniesiesz. Będą się nad tobą litować, a ty tego nie potrzebujesz. Nie możesz się poddawać. Rozumiesz?- Paweł próbował przemówić koleżance do rozsądku.
-Ja już będę wracała do swojej sali. Głowa mnie bardzo boli- oznajmiła Magda i wyjechała z sali Pawła. Udała się na swoją, gdzie przy pomocy pielęgniarki przesiadła się na łóżko. Normalnie sama by dała radę, ale wszystko ją bardzo bolało. Miała na sobie mnóstwo siniaków od pobicia. Syknęła z bólu, próbując się poprawić. W końcu się ułożyła w wygodnej pozycji i udało się jej zasnąć mimo potwornego bólu głowy.
niedziela, 22 maja 2016
4
Minął ponad tydzień od zdarzenia w szkole, po którym Magda trafiła do szpitala. Przez ten tydzień nie obudziła się w ogóle. Jej matka chodziła całymi dniami załamana. Bała się, że straci córkę i zostanie sama.
Nie tylko ona to bardzo przeżywała. Paweł, który zdążył polubić Magdę, również. Całymi dniami przesiadywali u niej z nadzieją, że się obudzi.
To była sobota. Dzień wcześniej, czyli w piątek, Magda prawie od nich odeszła. Całe szczęście po dosyć długiej reanimacji, przywrócili jej funkcje życiowe. Lekarze jednak nie ukrywali swoich spostrzeżeń na temat stanu zdrowia Magdy. Oznajmili jej matce, że może się już nigdy nie wybudzić, a nawet jeśli, to możliwe, że będzie w stanie wegetatywnym. Kobieta usłyszawszy to, załamała się. Paweł, który był przy mamie Magdy, starał się ją jakoś pocieszyć, ale wszystko brzmiało jak banał.
Kiedy Paweł z panią Małgorzatą spali przy Magdzie, dziewczyna po mału zaczęła otwierać oczy. Znów przeszył ją ten sam ból, gdy wybudzała się po wypadku. Znowu uderzyła w nią ta sama biel. Chciała spróbować rozejrzeć się po sali. Delikatnie przekręciła głowę w prawo i ujrzała swoją matkę, która spała na krześle. Następnie z wielkim bólem przekręciła głowę w drugą stronę i ujrzała Pawła, który również spał, oparty o jej łóżko. Postanowiła go obudzić. Bardzo powoli przesunęła swoją rękę i dotknęła policzka chłopaka. On natychmiast się ocknął i spojrzał na Magdę, która delikatnie się uśmiechnęła do niego.
-Magda, obudziłaś się- również posłał jej uśmiech. Paweł podniósł się z ziemi, obszedł łóżko dookoła i delikatnie ruszył mamę nastolatki. Ona w tym czasie przekręciła głowę, żeby zobaczyć swoją matkę.
-Madzia, nareszcie się obudziłaś. Tak się o ciebie martwiliśmy z Pawłem- powiedziała, łapiąc ją za dłoń. Sprawiła jej tym trochę bólu, bo na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ale zaraz potem znowu pojawił się na jej buzi uśmiech.
-Mamo, kocham cię- wyszeptała, bo w tej chwili każdy najmniejszy ruch, gest sprawiał jej ogromny ból.
-To ja pójdę po lekarza- zaoferował się młodzieniec i zostawił je same.
-Jak długo byłam nieprzytomna?- zapytała, patrząc na zmęczoną twarz matki. Wyglądała podobnie jak tamtego dnia, gdy wybudziła się ze śpiączki po wypadku.
-Ponad tydzień- odpowiedziała jej matka- W ogóle pamiętasz coś z tamtego dnia?
-Tak i proszę mamo, nie rozmawiajmy o tym- odparła dziewczyna, a mama się zgodziła. Po jakimś czasie zjawił się lekarz, który przeprowadził rutynowe badania, zadał standardowe pytania i zostawił ich samych. Dopiero potem Magda poruszyła temat sprawców pobicia.
-Paweł, a co z tymi dziewczynami?- zapytała nastolatka, patrząc się prosto w oczy chłopaka.
-Odpowiedzą przed sądem za swoje zachowanie- odpowiedział i złapał ją za dłoń, po czym się zarumienił i natychmiast ją zabrał- Sorry- szepnął.
-Mamo, mam prośbę. Mogłabyś pojechać do domu i przywieźć mi laptopa?- zapytała Magda. Jej matka skinęła głową i wyszła z sali. Tak naprawdę to ona go nie potrzebowała, tylko chciała zostać sama z Pawłem.
-Dziękuję ci- zwróciła się do chłopaka, a on się uśmiechnął- Tak w ogóle, to czemu stanąłeś wtedy w mojej obronie?
-Czułem, że tak powinienem zrobić. Poza tym lubię cię i to nawet bardzo.
-Ale Paweł, przeze mnie będą sobie z ciebie ludzie drwili w szkole. Nie powinieneś się ze mną zadawać- odparła.
-Mam gdzieś, co mówią ludzie. Jesteś śliczna- Paweł próbował ją jakoś pocieszyć- Jak ci zejdą te zadrapania- powiedział bezmyślnie, a w oczach Magdy pojawiły się łzy- Ja przepraszam, nie chciałem, żeby tak wyszło.
-Wyjdź stąd!- wrzasnęła.
-Ale Magda, ja naprawdę przepraszam. Przecież...
-Wyjdź stąd- powtórzyła, podrywając się przy tym jednocześnie, a to wywołało u niej ogromny ból. Paweł poderwał się i poszedł po lekarza, który natychmiast zjawił się przy Magdzie. Zwołał pielęgniarkę i natychmiast podali jej leki przeciwbólowe, po których zasnęła. Obudziła się po dwóch godzinach. Ból był zdecydowanie mniejszy niż wcześniej. Obok niej siedziała mama. Pawła już nie było. Nie przeszkadzało jej to za specjalnie. Chciała pobyć trochę sama, dlatego poprosiła mamę, aby pojechała się przespać do domu. Niechętnie, ale się zgodziła. Gdy jej mama poszła, wzięła swojego laptopa, którego jej przyniosła. Połączyła się ze szpitalnym Wi-Fi, które było bez zabezpieczeń i zaczęła przeglądać swoje ulubione blogi. Akurat na jednym z nich pojawił się wywiad z autorką, która była w podobnej sytuacji jak ona. Zaczęła go czytać. Trafiła na jedną odpowiedź, która ją zaciekawiła.
Pyt.: Dlaczego piszesz bloga?
Odp.: Jest to pewien sposób na odstresowanie się. Do tego mogę pokazać ludziom, że życie nastolatki, która jest sparaliżowana, może wyglądać normalnie. Dzięki temu spotykam również ludzi z takimi problemami jak ja. Wspieramy się nawzajem w chwilach słabości.
Wtedy postanowiła napisać maila do Gabrieli, bo tak miała na imię blogerka. Była w tym samym wieku, co ona. Złamała kręgosłup przez głupotę swojego o trzy lata chłopaka. Nie wiedziała, że wtedy jej chłopak był pod wpływem alkoholu. Wsiedli na motocykl i zaczął szarżować. Wjechał w busa. On zginął na miejscu, a Gabriela w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Miesiąc była w śpiączce. Po obudzeniu okazało się, że jest sparaliżowana od pasa w dół i ma niedowład rąk. Po kilkumiesięcznej rehabilitacji udało jej się odzyskać władzę w rękach, a teraz walczy, aby stanąć na nogi.
Magda otworzyła pocztę, skopiowała adres e-mail i zaczęła pisać wiadomość.
Hej Gabriela
Mam na imię Magda i tak jak ty mam 17 lat. Pięć miesięcy temu miałam wypadek, w którym tylko ja przeżyłam, ale mam złamany kręgosłup, przez co mam sparaliżowane nogi. Z początku jakoś się tym nie przejmowałam i byłam zadowolona z tego, że w ogóle żyję. Z czasem jednak moja niepełnosprawność zaczęła mi przeszkadzać. Mimo tego zdecydowałam się pójść do szkoły. Nie sądziłam, że to takie trudne. Już drugiego dnia zostałam pobita przez dziewczyny ze szkolnej elity. Przez ponad tydzień byłam nieprzytomna. Dopiero dzisiaj się obudziłam i ujrzawszy siebie w ekranie laptopa, mogę stwierdzić, że wyglądam okropnie. Mam podbite oko i po opatrunku na czole wnioskuję, że mam rozcięte. Do tego na moich rękach jest mnóstwo siniaków. To jakaś porażka.
Chciałam się Ciebie zapytać, jak Ty to robisz, że jesteś pełna optymizmu? Podziwiam Cię naprawdę. Czekam na odpowiedź.
Magda
Ps. Przeczytałam wszystkie twoje wpisy i naprawdę jestem pod wrażeniem.
Nacisnęła 'Wyślij' i uśpiła laptopa. Postawiła sprzęt na stoliku i zaczęła myśleć o Pawle. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła tak go traktując. On nie był niczemu winny. Chciał dobrze. Pomagał jej, stanął nawet w jej obronie, a ona kazała mu wyjść. Wzięła w końcu swój telefon i wykręciła do niego numer. Za pierwszym razem nie odebrał, dlatego spróbowała drugi raz. Też to nic nie dało, więc odpuściła. Pierwsza myśl jaka jej przyszła do głowy, to że Paweł znalazł sobie pocieszenie i była tylko jego zabawką. Nie wiedziała, jak bardzo się myli. W jej sali zjawił się brunet o brązowych oczach. Poznała go od razu. Pierwszego dnia szkoły widziała go razem z Pawłem.
-Przemek, co ty tutaj robisz?- zdziwiła się Magda.
-Magda, tylko proszę cię, żebyś się nie denerowała- powiedział chłopak. Można było po nim poznać, że jest zdenerwowany i to bardzo.
-Co się stało?- zapytała przerażona.
-Jakiś wariat potrącił Pawła na pasach. Jest w tej chwili na sali operacyjnej. Jego stan jest stabilny i nieciężki. Ma tylko złamaną rękę, którą muszą złożyć operacyjnie- odparł dosyć spokojny tonem.
-Ale, ale- wydukała Magda. W myślach zaczęła obwiniać siebie o to. Gdyby go nie wygoniła, on by siedział przy niej, a nie był na sali operacyjnej. Informacja o złamanej ręce ją jakoś niezbyt pocieszała. Chciała bardzo znaleźć się przy sali operacyjnej, ale nie miała jak. Po pierwsze była podłączona do kroplówek, a po drugie, nawet jeśli by się odpięła, to wózek stał za daleko, aby mogła sama się przesiąść.
-To moja wina- odparła wściekła, odrywając kabelki- Podaj mi wózek- powiedziała, przypominając sobie obecność Przemka.
-Ale co ty kombinujesz?- zapytał, patrząc na dziewczynę, jak ściąga nogi.
-Daj bliżej ten wózek- wrzasnęła.
-Ok- Przemek pomógł przesiąść się na wózek dziewczynie, a ona skierowała się w stronę bloku operacyjnego. Siedziało już tam starsze małżeństwo. Magda podjechała bliżej nich.
-Państwo są dziadkami Pawła?- zapytała. Kobieta spojrzała na dziewczynę.
-Ty jesteś Magda?
-Tak. Co z Pawłem?
-Zaraz powinni skończyć operację. To tylko złamana ręka. W ogóle Pawełek nam trochę o tobie opowiadał- odparła babcia chłopaka. Magda już chciała coś powiedzieć, ale ni stąd ni z owąd, pojawiła się jakaś dziewczyna. Wysoka, szczupła, wysportowana blondynka ze cztery lata starsza od niej.
-Babcia, dziadek, co z Pawłem?- zapytała zmartwiona dziewczyna, rzucając się kobiecie w ramiona.
-Spokojnie, to tylko złamana ręka, ale muszą złożyć ją operacyjnie- wyjaśniła pani Leokadia.
-To dobrze. Ty pewnie jesteś Magda?- dziewczyna spojrzała na brunetkę siedzącą na wózku.
-Tak- potwierdziła lekko speszona.
-Ja jestem Zośka, siostra Pawła- przedstawiła się blondynka i podała rękę Magdzie.
-Paweł nic nie wspominał, że ma siostrę.
-Ja już sobie z nim porozmawiam- zaśmiała się Zośka.
-Magda, wszędzie cię szukam- nagle przy sali operacyjnej zjawił się lekarz dziewczyny.
-Ja tylko chciałam wiedzieć, co z Pawłem. Miałam zaraz wracać- zaczęła się tłumaczyć.
-Za pięć minut widzę cię spowrotem na sali- mężczyzna od nich odszedł.
-Widzę, mamy uciekinierkę- zażartowała Zośka i złapała za wózek Magdy- Gdzie jest twoja sala?
Magda poinstruowała siostrę swojego kolegi, jak ma kierować się do sali i po chwili byli na miejscu. Postawiła wózek przy łóżku i czekała aż Magda sama przejdzie na łóżko. Ona jednak spojrzała na nią spode łba.
-Twój braciszek chyba zapomniał ci o czymś powiedzieć- Zośka spojrzała się na nią zaskoczona, a po chwili dopiero ją olśniło.
-Nie zapomniał- blondynka w końcu pomogła się przesiąść brunetce- Po prostu należę do tych zakręconych osób.
-Właśnie widzę- odparła Magda, odpowiednio układając się na łóżku.
-Sorry, że zapytań wprost, ale dlaczego jeździsz na wózku? Paweł wspominał, że jesteś niepełnosprawna, ale nigdy nie powiedział dlaczego.
Może powiedział, ale nie pamiętasz- pomyślała Magda, ale nie powiedziała tego na głos, tylko wyjaśniła jej na spokojnie.
-Tak mi przykro. Nie wyobrażam sobie stracić Pawła. Dobrze, że ten wypadek skończył się tylko złamaną nogą- powiedziała.
Ta dziewczyna jest naprawdę zakręcona- Magda skomentowała w myślach.
-A Przemek, kolega Pawła, powiedział, że ma złamaną rękę.
-No widzisz, mówiłam, że jestem zakręcona- odparła z uśmiechem Zośka i siadła na krawędzi łóżka- A tak w ogóle, to kiedy opuszczasz szpital? Może wybrałybyśmy się w któryś dzień na zakupy- zaproponowała. Magdzie spodobał się pomysł.
-Ok. Nie ma problemu.
-Super. Spędzę trochę czasu z przyszłą bratową- odparła, a po chwili dostała poduszką od Magdy.
-Nikt nie powiedział, że będziemy się z Pawłem hajtać.
-Zakład, że jak wam obojgu stuknie osiemnastka, weźmiecie ślub?
-Ok- zgodziła się Magda.
Potem gadały jeszcze z godzinę, ale do Zosi zadzwonił jej chłopak i musiała się ulotnić. Mimo, że znały się tak krótko, Magda zdążyła ją polubić.
Gdy była sama na sali, wzięła swojego laptopa i zalogowała się na pocztę. Była ciekawa, czy dostała odpowiedź na maila. Weszła w skrzynkę odbiorczą i zobaczyła, że ma jedną nieodebraną wiadomość. Zaczęła czytać.
piątek, 1 kwietnia 2016
3. Dzień, który przyniósł smutek, ból...
Zegar wskazywał godzinę szóstą trzydzieści. Właśnie o tej zadzwonił budzik, ustawiony przez Magdę. Dziewczyna go wyłączyła i podniosła się do pozycji siedzącej. Przetarła oczy, a następnie sięgnęła po butelkę wody, która stała na stoliku obok łóżka. Potem przysunęła się bliżej krawędzi i bez większych problemów przesiadła się na wózek. Podjechała do szafy, po czym ją otworzyła i zaczęła się zastanawiać, w co ubrać się do szkoły. Ostatecznie wybrała swoją ulubioną koszulę w kratę i czarne jeansy. Ubrania położyła sobie na kolanach i udała się do łazienki. Bez większego problemu przebrała się z piżam w wyjściowy strój. Kolejną czynnością jaką wykonała to było przemycie twarzy zimną wodą. Gdy skończyła robić to wszystko, co miała zrobić w łazience, udała się do kuchni. Tam przy kuchennym blacie stała już mama nastolatki i szykowała śniadanie.
-Hej córeczko- kobieta pocałowała swoją córkę w czoło.
-Hej mamo, po co tak wcześnie wstawałaś?- zapytała Magda, patrząc na mamę uwijającą się w kuchni.
-No jak to, trzeba cię do szkoły zawieźć.
-Zpomniałam ci powiedzieć, że umówiłam z kolegą- odparła, biorąc do ręki kubek z ciepłą kawą.
-Czyli mogę iść położyć się spać?
-Tak.
-Ok. Jeśli byś czegoś potrzebowała, to mi powiedz.
-Oj mamo, mamo- dziewczyna przewróciła oczami i wzięła się za jedzenie kanapek, które zrobiła jej mama, a kobieta poszła do swojej sypialni i położyła się na łóżku. Spała już po chwili. Magda z kolei robiła to, co zawsze gdy chodziła do szkoły. Po zjedzeniu poszła do łazienki umyć zęby, a potem do swojego pokoju, żeby zrobić sobie makijaż. Następnie spakowała książki do torby i czekała już tylko na przyjście Pawła. Chłopak zjawił się o umówionej godzinie i ruszyli do szkoły.
-Słuchaj, a może byś dzisiaj do mnie wpadł po szkole? Nie muszę iść na rehabilitację, poznałbyś moją mamę. Co ty na to?- zaproponowała.
-Nie chciałbym się narzucać.
-Oj no weź- dziewczyna zaczęła nalegać. Spojrzała na niego smutnymi psimi oczkami.
-No dobra- Paweł w końcu uległ. Na twarzy Magdy pojawił się uśmiech. Ucieszyła się, że do niej przyjdzie. Znali się raptem dwa dni i to niecałe, ale Magdzie zależało na nim. Nigdy wcześniej nie znała takiego chłopaka jakim jest Paweł.
W końcu dotarli do szkoły. Już na boisku wzrok każdego był skierowany na idącą parę. Było również słychać szepty ludzi. Uśmiech, który wcześniej gościł na twarzy Magdy, szybko zamienił się w niepewność. Spojrzała się na Pawła.
-Nie przejmuj się nimi- zwrócił się do niej i weszli do szkoły. Tam, na nieszczęście dziewczyny, były trzy laski, które poprzedniego dnia ją zaczepiły. Teraz też postanowiły to zrobić.
-Witaj- odparła Matylda- Widzę, że nasz szkolny przystojniak zdążył cię już wyrwać.
-Jak to się robi z kaleką?- odezwała się Jagoda, zwracając się do Pawła. Tym razem również jemu nie szczędziły złośliwych uwag. W oczach Magdy zaczęły pojawiać się łzy.
-Patrzcie, nasza Madzia zaraz się popłacze- skomentowała Dominika.
-Dajcie jej spokój- powiedział spokojnie Paweł.
-A jeśli nie, to co? W ogóle, co ty? Obrońca praw inwalidów?- zapytała złośliwie Matylda. Magda tego nie wytrzymała i ze łzami spływającymi po policzku, skierowała się w stronę toalet.
-Nie jest wam wstyd?!- Paweł zaczął się wydzierać na znajome- Macie ją znaleźć, przyprowadzić ją tu do mnie i przeprosić za nim jeszcze zacznie się lekcja! Rozumiecie?
-A jeśli nie, to co?
-To już drugiego dnia szkoły wylądujecie na dywaniku u dyrektora- ostrzegł. Był bardzo nabuzowany. Gardził takimi ludźmi jak one. Uważają się za lepsze, a mózgów nie mają wcale.
-No dobra, poszukamy jej- uległa Matylda. Koleżanki spojrzały się na nią zdziwione, ale potem chyba zrozumiały, dlaczego tak postąpiła. Zostawiły Pawła samego i poszły do łazienki. Poczekały aż wyjdą inne dziewczyny, które akurat korzystały z pomieszczenia i przeszły do swojego planu. Magda siedziała i ocierała łzy. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że przed chwilą weszły dziewczyny. Dopiero gdy jedna z nich, Jagoda, kopnęła wózek.
-No to teraz się zabawimy i udowodnimy ci, że nie pasujesz do tej szkoły- powiedziała Matylda, uśmiechając się do niej złośliwie. Dominika zepchnęła Magdę z wózka, tak że uderzyła twarzą o płytki i zaczęła jej lecieć krew z nosa, ale to nie był jeszcze koniec cierpienia. Dziewczyny zaczęły ją kopać we wszystkie części ciała. Magda nie mogła złapać oddechu, nie miała nawet siły krzyknąć, żeby poprosić kogoś o pomoc. Matylda, Jagoda i Dominika nie miały dla niej litości, ale w końcu zadzwonił dzwonek i zostawiły Magdę samą. Wózek i torbę jej zostawiły. Myślały o zabraniu telefonu, ale uznały, że to i tak nie ma sensu. Magda jeszcze przez chwilę była przytomna, ale potem widziała już tylko ciemność.
Trzy przyjaciółki poszły na lekcje tak, żeby czekający na nie Paweł ich nie zauważył. Chłopak stał i stał aż do momentu, gdy jakiś nauczyciel nie zwrócił mu uwagi. Zadzwonił jeszcze tylko do koleżanki, ale ona nie odebrała. Pomyślał, że może Magda jest już na lekcjach, więc poszedł do sali. Zapukał i wszedł do środka. Przeprosił za spóźnienie i rozejrzał się za koleżanką. Nigdzie jej jednak nie dostrzegł.
-A Magda się jeszcze nie zjawiła?- zapytał zmieszany. Klasa pokręciła głową- Cholera- mruknął pod nosem, ale nauczycielka to usłyszała.
-Wieteska, słownictwo.
-Przepraszam, mógłbym panią prosić na korytarz?- spytał. Nauczycielka tylko westchnęła i wstała od biurka, kierując się do wyjścia z klasy.
-Co się dzieje Paweł?
-Nie wiem, co się stało z Magdą. Nie odbiera telefonu, a przed lekcjami jeszcze miała incydent z Matyldą i jej paczką. Boję się, że coś sobie zrobiła albo one jej coś zrobiły- powiedział Paweł na jednym oddechu. Nauczycielka, słysząc to, uprzedziła klasę, że musi coś załatwić i chwilę potem razem z Pawłem szukała już Magdy. W końcu dotarli do łazienki. Paweł nie patrzył na to, że to damska toaleta, tylko wszedł od razu. Zastał tam przykry widok. Magda leżała na ziemi w kałuży krwi z rozciętym łukiem brwiowym i posiniaczoną twarzą. Chłopak, nie zastanawiając się dłużej sprawdził puls, który jak się okazało był słabo wyczuwalny. Nauczycielka natychmiast zadzwoniła na pogotowie, a siedemnastolatek ułożył ją w odpowiedniej pozycji i zaczął reanimować do przyjazdu karetki. Potem przejęli ją ratownicy.
-Dobra Paweł, weź jej rzeczy i zanieś mi do auta- odparła nauczycielka, podając nastolatkowi klucze od pojazdu. Chwilę potem Paweł czekał już na nauczycielkę. Zjawiła się ona po piętnastu minutach.
-Proszę pani, mogę jechać z panią?- zapytał wsiadającą do auta nauczycielkę. Spojrzała na niego, zastanawiając się, a w końcu gestem ręki pokazała, żeby wsiadał. Dwadzieścia minut później byli już w szpitalu. Na miejscu czekała na nich mama Magdy.
-Co z nią?- zapytał zdenerwowany chłopak.
-Lekarze określają jej stan jako ciężki. Ma złamane żebro, które wbiło się w płuco i do tego rozległego krwiaka. Nie wiadomo, czy się obudzi nawet. Jest teraz operowana- odparła załamana kobieta.
-To wszystko moja wina- chłopak się wkurzył i kopnął nogą w ścianę.
-Paweł, o czym ty mówisz?- zwróciła się do niego zaskoczona nauczycielka.
-Bo to ja kazałem poszukać dziewczyną Magdy, ale miały z nią do mnie wrócić i ją przeprosić- Paweł załamany zsunął się po ścianie.
-Skąd mogłeś wiedzieć, że zrobią Magdzie coś takiego?
-Mogłem to przewidzieć. Boże, jaki ja głupi byłem- westchnął Paweł. Mama Magdy kucnęła przy nim.
-To nie jest twoja wina. Przecież nie miałeś na to wpływu.
-Miałem i to nawet nie wie pani, jak bardzo duży- chłopak cały czas się obwiniał za to wszystko, chociaż osoby wokół niego twierdziły zupełnie inaczej. Nauczycielka i pani Małgorzata jednak dały mu spokój. Siadły na krzesłach przed salą operacyjną i czekały na koniec operacji. Paweł siedział razem z nimi i co chwila szlochał. Sam zastanawiał się dlaczego tak się z nim dzieje. Dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że zakochał się w Magdzie.
***
Operacja Magdy trwała jakieś pięć godzin. Cała trójka czekała z niecierpliwością na wieści. W końcu ujrzeli Magdę na łóżku i lekarza, który szedł za pielęgniarzami pchającymi łóżko.
-Panie doktorze, co z moją córką?- pierwsza poderwała się matka dziewczyny.
-Udało nam się usunąć wbite żebro w płuco, zszyliśmy łuk brwiowy i usunęliśmy krwiaki, ale pani córka jest w śpiączce i na razie nie wiemy kiedy się obudzi, ale proszę być dobrej myśli. Wiem, że Magda jest po ciężkim wypadku i to może mieć duży wpływ na jej stan, ale myślimy, że będzie dobrze. Musi być dobrze. Jest silną dziewczyną. Udowodniła to wcześniej i teraz też nam pokaże. A teraz jeśli chcecie to możecie do niej zajrzeć, ale proszę osobno i niedługo- powiedział lekarz. Wszyscy kiwnęli głową na znak, że zrozumieli i poszli na salę pooperacyjną. Widok Magdy sprawił, że każdy poczuł dziwne ukłócie w sercu. Najmocniejsze było ono u Pawła. Co prawda poznał Magdę dzień wcześniej, ale bardzo się polubili i wiedział, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Podszedł do niej bliżej i złapał ją za dłoń.
-Przepraszam, to moja wina- szepnął. Mama dziewczyny i nauczycielka patrzyli na tą dwójkę ze współczuciem.
-Co będzie z tymi dziewczynami, które zrobiły to mojej córce?- zapytała pani Małgorzata.
-Mają ukończone siedemnaście lat i będą odpowiadały przed sądem jak pełnoletnie. Dyrektor z pewnością wezwał już policję- wytłumaczyła jej kobieta- A teraz przepraszam, ale muszę jechać odebrać córkę od teściowej. Mogłaby pani do mnie zadzwonić, jeśli Magda się obudzi?
-Jasne.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia- kobiety się pożegnały i nauczycielka siedemnastolatków opuściła szpital. Mama nastolatki z kolei weszła do sali.
-Słuchaj, może pojechałbyś do domu, co?- zaproponowała mu Małgorzata.
-Ona jest tutaj przeze mnie. Jeśli pani straci córkę, może tylko mnie o to obwiniać- chłopak miał straszne wyrzuty sumienia, że Magda leży teraz w szpitalu, ale nic nie mógł na to poradzić i nikt nie rozumiał jego rozterek.
-Chodź, odwiozę cię do domu. Zostaw mi swój numer i jeśli jej stan się polepszy, to zadzwonię do ciebie.
-Ja chcę tutaj zostać- Paweł się uparł, a matka jego koleżanki przestała nalegać. Posiedzieli u Magdy do dwudziestej i potem nareszcie dał się przekonać, żeby pojechać do domu. Pani Małgorzata go odwiozła i potem wróciła do swojego mieszkania. Gdy tylko znalazła się u siebie, udała się do pokoju córki. Wzięła album, który stał na półce i zaczęła go przeglądać. Po chwili łzy jej leciały. Znalazła zdjęcie, gdy była w ciąży z Magdą. Za nią stał jej mąż, który obejmował ją w talii. Przewróciła na następną stronę. Kolejne zdjęcie było, jak mała Madzia leży na kolanach mamy, przytulona do brzucha, gdzie znajduje się jej młodsza siostrzyczka. Obok siedzi mąż kobiety i ją obejmuję. To zdjęcie było zrobione, gdy dowiedzieli się o płci dziecka. Byli szczęśliwi, że to będzie druga córeczka. Kolejne były zrobione na różnych imprezach rodzinnych i na występach Magdy i Andżeliki. Posiedziała jeszcze chwilę w pokoju, a potem poszła wziąć prysznic i położyła się spać.
sobota, 20 lutego 2016
2. Czy się spotkają?
-No to jak Magda- zapytał.
-W sumie możemy się spotkać- dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka.
-To jak się umówimy?
-Wiesz co? Teraz to mama po mnie przyjechała, ale potem możesz po mnie przyjść jak skończę rehabilitację, czyli tak około szesnastej trzydzieści- odparła- Tylko ostrzegam, że mieszkam trzy kilometry od ośrodka. Zapiszę ci adres ośrodka- gdy już napisała, podała mu kartkę.
-Spoko- powiedział- To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Magda skierowała się w stronę auta, a Paweł pokierował się w stronę swojego domu z uśmiechem na twarzy, że udało mu się umówić z Magdą.
~
W aucie mamy Magdy
-Co to za chłopak?- spytała kobieta, gdy jechały już na rehabilitację.
-Paweł, kolega z klasy- dziewczyna uśmiechnęła się na samą myśl o nim.
-Podoba ci się?
-Mamo- nastolatka się oburzyła.
-No co?
-Nic, umówiłam się z nim po rehabilitacji, więc nie przyjeżdżaj po mnie- powiedziała, a jej matka się uśmiechnęła- O co ci chodzi mamo?
-Po prostu cieszę się, że układasz sobie życie. Ja bym chyba nie była w stanie po tym wszystkim- odparła i łzy jej zaczęły lecieć po policzkach.
-Mamo, nie płacz. Nie rozklejaj mi się teraz.
-Ja się tylko wzruszyłam.
-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
-Dobra, już powstrzymuję łzy- rzekła mama Magdy.
Po jakiś dziesięciu minutach dotarły na miejsce. Mama pomogła wysiąść córce z auta i zaprowadziła ją do ośrodka, po czym go opuściła i pojechała do domu. Magda została na rehabilitacji, która ją nudziła jak zwykle, ale dzisiaj była pełna energii. Aż jej rehabilitantka się dziwiła, że ćwiczy chętniej niż zwykle.
-A ty co dzisiaj taka zadowolona. Nie pamiętam cię nigdy takiej.
-Umówiłam się- odparła z uśmiechem na twarzy. Powiedziała to rehabilitantce, bo to jej przyjaciółka. Poznały się w ośrodku. Jest od Magdy niewiele starsza. Między nimi jest sześć lat różnicy. To ona w największej mierze przyczyniła się do tego, że wróciła jej chęć do życia, bo mimo, że z początku jakoś podchodziła do tego z dystansem, to potem wózek ją drażnił.
-Czyli randka?- zapytała Magdy.
-Żadna randka- odpowiedziała lekko zawstydzona- mój nowy kolega z klasy mnie zaprosił na spacer.
-Ok, rozumiem.
-Och Kaśka, daj spokój.
-A czy ja coś mówię?
-Nieważne. Kończymy na dzisiaj?
-Tak, idź się przebrać. Widzę, że nie możesz doczekać się tego spotkania.
-To do zobaczenia- powiedziała i udała się do szatni przebrać się z dresu. Gdy kierowała się już do wyjścia, w holu zauważyła swojego nowego kolegę, który już na nią czekał z różą w ręku.
-Cześć- przywitał, podchodząc do dziewczyny- Ruszamy na podbój miasta?
-Jasne- Magda uśmiechnęła się do Pawła.
-Proszę, to dla ciebie- wręczył jej kwiatka, a ona go wzięła i pierwsze, co zrobiła, to powąchała. Paweł z kolei zaczął pchać wózek z koleżanką.
-Wiesz co? Nie sądziłam, że pierwszego dnia szkoły poznam takiego fajnego chłopaka, który nie wstydzi się pokazać ze mną na mieście- zażartowała, chociaż w jej głosie nie było tego słychać, a Paweł to dostrzegł.
-Jesteś ładna, a ten wózek to tylko szczegół.
-Żarty sobie ze mnie robisz- powiedziała Magda, obracając się w stronę Pawła i patrząc na niego spode łba.
-A może pójdziemy do parku i tam sobie pogadamy?- zaproponował, a Magda się zgodziła i skręcili w uliczkę, która prowadziła do tego miejsca. Znaleźli się tam zaledwie po pięciu minutach. Paweł wypatrzył wolną ławkę i podszedł do niej, stawiając wózek tak, żeby widzieć Magdę.
-Powiesz coś o sobie?- zapytał nastolatek.
-A co mam powiedzieć?
-No to, skąd jesteś?- podrzucił.
-Mieszkałam w niewielkiej miejscowości oddalonej od Warszawy o około dwadzieścia kilometrów- odpowiedziała.
-A jak znalazłaś się w Warszawie?- dopytywał.
-To długa historia i nie wiem, czy chcę o tym mówić- odparła smutno.
-To może ja ci opowiem o sobie, a ty przez ten czas zastanowisz się, czy chcesz. Ok?
-Ok.
-No to tak, ja od dzieciństwa mieszkam w Warszawie. Wychowują mnie dziadkowie.
-Dlaczego?- przerwała mu Magda.
-Rodziców nie pamiętam w ogóle. Babcia mi opowiadała, że jak miałem dwa lata, moja mama zachorowała na raka trzustki. Długo walczyła, ale niestety zmarła. Krótko po jej pogrzebie mój ojciec wpadł w depresję. Nic nie pomagało, aż w końcu skoczył z dachu. No i od tego czasu babcia z dziadkiem się mną opiekują. To jak, powiesz mi teraz, gdy już znasz moją historię?
-Zaraz, bo mam jeszcze jedno pytanie. W szkole wiedzą, że twój ojciec popełnił samobójstwo?
-Nie, właściwie to jesteś pierwszą osobą w szkole, która to wie i chcę, żeby tak zostało- ostrzegł.
-Oczywiście, że nie powiem. Nie jestem tym typem, co rozpowiada wszystko na prawo i lewo. A właściwie, to czemu mi to mówisz? Przecież ledwo mnie znasz.
-Bo wyglądasz właśnie na taką jaką mówisz, a teraz opowiadaj.
-To było na wiosnę. Byłam z siostrą i jej chłopakiem na imprezie, z której odebrali nas rodzice. Była typowa wiosenna pogoda. Ojciec jechał bardzo ostrożnie, ale wpadł w poślizg. On i Andżelika zginęli na miejscu, a ja obudziłam się w szpitalu ze złamanym kręgosłupem. Mama uznała, że lepiej będzie jak zamieszkamy w Warszawie. Poza tym był czas, gdzie codziennie musiałam być na rehabilitacji, a sześć kilometrów to nie czterdzieści.
-No fakt, a gdzie pochowany jest twój tata i twoja siostra?
-Na cmentarzu bródnowskim.
-To tak jak moi rodzice. Co ty na to, żebyśmy tam poszli? To jest niedaleko stąd.
-No w sumie, to czemu by nie.
-A potem zapraszam cię na pizzę- odparł z uśmiechem i ruszyli w stronę cmentarza. Najpierw udali się na grób siostry i ojca Magdy. Stanęli nad nim i zaczęli się modlić.
-Ale jesteś podobna do ojca- odparł, spoglądając to na Magdę, to na jej ojca.
-Wszyscy mi to mówią. Zapalisz znicz?- zapytała, podając mu lampkę i zapałki.
-Jasne- zgodził się i wziął ode niej znicz. Zapalił i postawił na pomniku. Magdzie momentalnie pojawiły się łzy w oczach. Paweł od razu to zauważył.
-Co się dzieje?- zapytał, kucając przy niej.
-Brakuje mi ojca i Andżeliki- odpowiedziała smutno.
-Domyślam się- odparł i otarł łzy z jej policzków.
-Możemy iść do twoich rodziców- zapytała dziewczyna. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wziął wózek i zaczął go pchać w miejsce, gdzie pochowani byli jego rodzice. Było to kilka alejek dalej. Dojście zajęło im jakieś pięć minut. Stanęli, zrobili to samo, co przy grobie ojca i siostry Magdy, a potem zaczęli rozmawiać.
-Ty też jesteś podobny do ojca- powiedziała, spoglądając to na niego, to na zdjęcie zamieszczone na pomniku.
-Wiem, ale babcia mówi, że z charakteru to jestem jak mama.
-A ci dziadkowie, z którymi mieszkasz to rodzice mamy czy taty?
-Mamy. Rodzice taty mieszkają w Berlinie, a dziadkowie uznali, że lepiej będzie jak będę mieszkać w Polsce.
-Poważnie? Przecież Niemcy to kraj dużych możliwości.
-No tak, ale rodzice mieszkali w Polsce. Sam się zastanawiam czemu woleli Warszawę od Berlina, ale się nie dowiem. A poza tym od małego praktycznie przebywałem z tymi dziadkami.
-Rozumiem.
-Ale dobra, koniec tego wspominania. Idziemy na tą pizzę?- zapytał Paweł.
-Jasne- odparła Magda i ruszyli w stronę pizzerii. Byli tam po dwudziestu minutach. Bawili się świetnie. Nie było ani minuty ciszy. Tematy im się nie kończyły, ale czas niestety ich gonił i musieli iść do domu. Paweł odprowadził Magdę do domu, a potem wrócił do siebie.
Magda, gdy już leżała, myślała o Pawle i wyjściu z Pawłem. Gdy tak leżała i pisała z kolegą, do jej pokoju weszła mama, która przyniosła wyprane ubrania.
-Jak tam córeczko spotkanie z kolegą?- zapytała ciekawska mama nastolatki.
-A fajnie- odpowiedziała Magda i dalej skupiła się na pisaniu z Pawłem.
sobota, 19 grudnia 2015
1. Pierwszy dzień w nowej szkole
Minęło kilka miesięcy od nieszczęśliwego wypadku. Magda razem z mamą zamieszkała w Warszawie. Od czasu tego wydarzenia, dziewczyna zamknęła się w sobie. Z czasem również wózek zaczął jej przeszkadzać. Z początku miała do tego dystans, ale z każdym dniem, gdy wychodziła na ulicę i czuła na sobie wzrok ludzi, czuła się nie komfortowo. Z domu wychodziła tylko na rehabilitację. Nie lubiła też odwiedzin znajomych i rodziny. Noce często spędzała, płacząc. Brakowało jej siostry oraz ojca. W ogóle brakowało jej dawnego życia. Wypadów na miasto ze znajomymi, szkoły, koncertów, ale musiała się zmierzyć z nową rzeczywistością.
Nadszedł dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Magda miała rozpocząć drugą klasę liceum.
-Madziu, wstawaj- powiedziała mama nastolatki, która stała z talerzem, na którym były kanapki. Dziewczyna otworzyła oczy, po czym się przeciągnęła i wzięła od swojej mamy talerz.
-Mamo, muszę tam iść?- zapytała, widząc jak jej mama wyciąga biała koszulę z jej szafy i czarne spodnie, żeby wyprasować jej na apel.
-A dlaczego nie?
-No bo tam będzie tyle ludzi i wszyscy pewnie będą się na mnie gapić. Ja nie chce tam iść- zwróciła się do mamy.
-Nie przesadzaj Madzia, tam nikt na ciebie nie zwróci uwagi. Każdy będzie zajęty rozmowami o tym, jak spędził wakacje- mama próbowała uspokoić dziewczynę.
-No tak, na pewno nikt nie zwróci uwagi na dziewczynę na wózku- powiedziała i schowała się pod kołdrę.
-No dobra, nie pójdziesz, ale jutro idziesz bez żadnych wymówek. Nie możesz nie chodzić do szkoły.
-Dzięki mamo.
Magda cały dzień praktycznie przeleżała w łóżku. Wieczorem, przy pomocy mamy umyła się i poszła spać.
O szóstej trzydzieści zadzwonił budzik. Magda niechętnie, ale wstała do szkoły. Przy pomocy mamy uszykowała się, chociaż nie potrzebowała jej już jak kiedyś. Zaraz po wypadku nie była wstanie sama podnieść się z łóżka, a teraz nawet sama się kąpała.
Kiedy już Magda i jej mama były gotowe, zamknęły mieszkanie i udały się do szkoły autem.
***
Pod szkołą
-Cześć stary- Paweł podszedł do swojego kumpla z klasy, Przemka.
-Siema, jak tam wakacje?- zapytał Przemek.
-A nawet dobrze, byłem we Włoszech z siostrą i jej chłopakiem. A co u ciebie?- spytał Paweł.
-Ostatnio miałem małą spinę z Miśką, ale już się pogodziliśmy- odpowiedział. W czasie, gdy rozmawiali, pod szkołę podjechała Magda razem ze swoją mamą czarną toyotą rav4. Paweł zwrócił uwagę na samochód, a raczej na jego pasażerkę.
-Patrz jaka laska siedzi w tym samochodzie- chłopak szturchnął swojego przyjaciela- Musi być moja- rzekł i ruszył w stronę auta. Po chwili zauważył dopiero, że jej mama wyciąga z bagażnika wózek i pomaga wysiąść jej z auta.
-No i co teraz?- zapytał Przemek, widząc zakłopotanie przyjaciela.
-E, no- siedemnastolatek zaczął się jąkać.
-Chyba nie umówisz się z dziewczyną na wózku?
-A właśnie, że się z nią umówię- odparł po chwili, pewny siebie Paweł.
-Powiedz, że żartujesz. Przecież u nas w szkole jest tyle ładnych lasek, a tobie spodobała się akurat ta?
-No to co? Muszę ją poznać- powiedział i ruszył w jej stronę. Akurat jej mama zdążyła odjechać.
Podszedł do dziewczyny, która spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. Przemek obserwował ich z daleka.
-Cześć, jestem Paweł- przedstawił się chłopak, mając przy tym uśmiech na twarzy.
-Cześć, mam na imię Magda- dziewczyna patrzyła na niego nieufnie. Bała się, że zaraz usłyszy jakieś złośliwe docinki.
-Może ci pomóc?- zaoferował się niebieskooki blondyn.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie- odpowiedziała i chciała już udać się do szkoły, ale blondyn ją zatrzymał.
-Czekaj Magda, może pokażę ci szkołę, jaką masz pierwszą lekcje?- Paweł dalej nie odpuszczał.
-A może byś tak się ode mnie odczepił?- odparła dziewczyna, nie reagując na jego zaloty w żaden sposób i udając się do budynku. Do Pawła podszedł Przemek i poklepał go po ramieniu. Paweł cały czas wpatrywał się w krótkościętą brunetkę.
-Dała ci kosza?
-E tam od razu kosza. Widać, że jest nowa i nie jest zbyt ufna- rzekł siedemnastolatek.
-A skąd wiesz, że jest nieufna? Może po prostu jej się nie podobasz?- zasugerował brunet.
-Po oczach widać- odpowiedział i ruszył w stronę szkoły, bo zbliżała się już ósma. Przemek uczynił to samo. Poszli pod salę od matematyki, bo właśnie od tego przedmiotu rozpoczynali dzisiaj zajęcia. Mieli mieć ją ze swoją wychowawczynią.
Podeszli pod klasę i przywitali się z resztą znajomych.
-Ej, a słyszeliście, że ktoś ma dołączyć do naszej klasy?- powiedziała jedna z dziewczyn- Anka.
-Chłopak czy dziewczyna?- zapytała Karolina, słysząc newsa.
-Dziewczyna i podobno jest kaleką- rzuciła Anka. Na te słowa Pawłowi zapaliła się czerwona lampka, że to może być właśnie Magda. Na jego twarz wkradł się delikatny uśmieszek, jednak określenie, jakiego użyła koleżanka wywołało lekkie oburzenie, jednak nie okazał tego zbytnio. Przemek również trzymał język za zębami i nie powiedział nic na ten temat, chociaż znając jego zaraz by wyjechał z jakimś głupim tekstem, tyle że musiał by dopiec przyjacielowi, a nie chciał tego. W końcu zadzwonił dzwonek i zjawiła się ich nauczycielka, która wpuściła ich do klasy.
-Wyjmijcie zeszyty, a ja zaraz wracam- zwróciła się do klasy i wyszła z sali. Poszła pod pokój nauczycielski, gdzie czekała na nią nowa uczennica w jej klasie.
-No to co Magda? Gotowa jesteś poznać swoją nową klasę?- zapytała sympatycznie wychowawczyni.
-Chyba tak- odpowiedziała nieśmiało i ruszyły w stronę sali.
Przed klasą Magda wzięła głęboki oddech i nauczycielka otworzyła drzwi. Oczom Magdy ukazała się jej nowa klasa, w której panował harmider, ale wszyscy szybko się uspokoili, gdy zobaczyli nauczycielkę, a obok niej nową uczennicę.
-Słuchajcie, to jest Magda. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło- oznajmiła nauczycielka, a potem zwróciła się do Magdy- Wybierz sobie miejsce.
Magda zaczęła się rozglądać po klasie. Paweł chciał, żeby to właśnie jego wybrała, ale siedział ze swoim przyjacielem, dlatego kazał mu się szybko przesiąść. Okazało się, że tylko obok niego było miejsce, więc niezbyt zadowolona Magda pokierowała się do jego ławki. Chciała siedzieć z kimś innym, a nie akurat z nim, chociaż w głębi duszy trochę na to liczyła. Paweł podobał jej się i to bardzo, ale nie wiedziała co z tego będzie. Zagadał do niej pierwszy, ale obawiała się, że to z litości. Ostatnio często miała wrażenie, że ludzie się nad nią litują, bo jest na wózku. Zauważyła to również ze strony najbliższych. Każdy próbował jej dogodzić.
Zaczęła się lekcja matematyki. Głównie były to sprawy organizacyjne, omówienie co będą przerabiać w drugiej klasie, zasady oceniania, na jakiej zasadzie pani robi sprawdziany i poprawy tych sprawdzianów i różnego tego typu rzeczy. Po czterdziestu pięciu minutach, które minęły dosyć szybko, uczniowie usłyszeli dzwonek i jak najszybciej wyszli na przerwie. Jedynie Magdę zatrzymała nauczycielka.
-Jak tam pierwsza lekcja?- zapytała, uśmiechając się do uczennicy- Jakie wrażenie robi na tobie klasa?
-Szczerze mówiąc myślałam, że jak wejdę to od razu zaczną krzyczeć kaleka, ale nawet wydają się być sympatyczni.
-To się cieszę, mam nadzieję, że szybko się zaklimatyzujesz w klasie. Zmykaj na następną lekcje- powiedziała nauczycielka, a Magda opuściła salę. Znalazła się na korytarzu pełnym ludzi. Zaczęła szukać kolenej klasy, ale poszukiwania przerwała jej trójka dziewczyn, które były bardzo znane w szkole.
-Cześć- rzekła Matylda, przewodnicząca teamu.
-Cześć- odpowiedziała Magda, która domyśliła się, że zaraz zaczną się pierwsze docinki. Chciała udać się w drugą stronę, ale była już otoczona przez przyjaciółki.
-Słuchaj kaleko,- zaczęła Dominika, druga z przyjaciółek, a za razem dziewczyna przyjaciela Pawła- żeby było jasne, to nie jesteś mile widziana w naszej szkole. W ogóle uważamy, że takie kaleki jak ty nie powinny chodzić do tej szkoły, ale skoro już tu jesteś, to wiedz, że my rządzimy w tej szkole.
Magdzie zaczęły po mału robić się szklanki w oczach. Może i jej klasa wydawała się być sympatyczna, ale reszta jej rówieśników to niemające sumienia osoby. Nie wiedziała, że tak szybko trafi na takich ludzi, jednak to nie był jeszcze koniec docinek, bo włączyła się jeszcze trzecia przyjaciółka, Jagoda.
-Co? Bozia nie była tak łaskawa dla ciebie jak dla nas i zostałaś kaleką?
-Za to dla was chyba rozumu zabrakło- wtrącił się jakiś chłopak. Wszystkie cztery dziewczyny obróciły się, słysząc znajomy głos, nawet Magda. Ujrzały Pawła, który stał i przyglądał się tej całej sytuacji, ale postanowił ją przerwać. Nie mógł pozwolić na to, żeby ktoś drwił z dziewczyny, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia. Przyjaciółki zaskoczyła postawa chłopaka, w którym są zakochane.
-Kochanie- zwróciła się Matylda do Pawła, co trochę zasmuciło Magdę. Myślała, że jest wolny, a tym czasem ze słów Matyldy wynikało, że była jego dziewczyną. Nie czekając na jakie kolwiek wyjaśnienia, Magda udała się na boisko szkolne.
-I co zrobiłaś?!- Paweł krzyknął na Matyldę.
-Nie mów, że będziesz ją bronić? Przecież ona jeździ na wózku inwalidzkim, pewnie jest głupia.
-Nie każdy, kto jeździ na wózku inwalidzkim jest głupi. Nawet nie znasz powodu, dlaczego jest niepełnosprawna, poza tym chodzi ze mną do klasy i wydaje się być w porządku dziewczyną, nie to co wy- powiedział Paweł i zaczął kierować się na dwór, gdzie była aktualnie Magda. Rozmawiała z koleżankami z klasy. Widać było, że akceptują nową koleżankę. Paweł podszedł do nich.
-Magda, mogę cię prosić na słówko?- zapytał nieśmiało.
-Tak?- zapytała, patrząc na niego swoimi dużymi brązowymi oczami.
-Słuchaj, bo chodzi o te dziewczyny. Chciałem ci powiedzieć, żebyś nie zwracała kompletnie uwagi na nie. To zakochane w sobie nastolatki, które mają wszystko, ale nie mózg- mówił, oddalając się od znajomych.
-Już zdążyłam to zauważyć- powiedziała i chciała się jak najszybciej pozbyć chłopaka, ale on nie odpuszczał.
-Ale nie wszyscy w naszej szkole tacy są- Paweł próbował jakoś zagadać nastolatkę- Na przykład z naszej klasy spoko jest Marlena, Aśka i Gośka.
-Słuchaj, czy ty się dzisiaj ode mnie odczepisz?- zapytała Magda, którą Paweł zaczynał po mału denerwować.
-Ok, ale pod jednym warunkiem. Umówisz się ze mną- wyznanie chłopaka ją kompletnie zaskoczyło. Nie spodziewała się, że pierwszego dnia szkoły ktoś się z nią umówi. Zastanawiała się, czy mu się podoba, czy robi to z litości, czy po prostu chce się nią zabawić. Postanowiła jednak spróbować, mimo strachu. Kiedyś zupełnie jej się nie układało w związkach i bała się, że po kilku dniach związku zerwie z nią.
-No ok- zgodziła się niepewnie- Tylko ja mam dzisiaj rehabilitację.
-A co byś powiedziała, gdybym cię zawiózł, a potem odebrał- zaproponował chłopak.
-Już umówiłam się z mamą- powiedziała- Z resztą nie jestem pewna, że twoje intencje są szczere- dodała po chwili.
-A co mam zrobić, żeby wyglądały na szczere?
-Nie odczepisz się? Prawda?- zapytała, spoglądając na chłopaka przymróżonymi oczami.
-No nie, to jak?- spytał z nadzieją w głosie. Magda przyjrzała się mu uważniej.
-Daj mi czas do końca lekcji- poprosiła i skierowała się w stronę szkoły, bo akurat zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję.
******************************************
Hejka, opowiadania miały być co wtorek, ale jednak ilość obowiązków jest większa niż ilość wolnego czasu. Co wy na to, żebym dodawała opowiadania co dwa tygodnie w piątek, sobotę lub niedzielę?
Pozdrawiam Czytelników.
poniedziałek, 14 grudnia 2015
0. Prolog
~Magda~
Razem z moją siostrą uwielbiałyśmy chodzić na zakupy, dyskoteki, po mieście z koleżankami. Uwielbiałyśmy obie jeździć na rowerach razem z rodzicami. Najlepsze były wypady nad jezioro. Chlapałayśmy się w wodzie bez opamiętania, a potem wracałyśmy z mokrymi głowami. Obie kochałyśmy śpiew i grę na instrumentach. Ja grałam na gitarze, a moja siostra na altówce. Obie należałyśmy do szkolnego zespołu. Praktycznie wszystko robiłyśmy razem. Zwieżałyśmy się ze wszystkiego sobie nawzajem. Ktoś kto by nas nie znał pomyślałby sobie "Najlepsze przyjaciółki", bo zazwyczaj jest tak, że siostry się kłócą, nie mówią nic sobie i uważają siebie za największego wroga. Z nami było zupełnie inaczej. Traktowałyśmy siebie jak prawdziwe przyjaciółki. Pożyczałyśmy sobie ubrania, kosmetyki i nigdy nie było żadnego problemu. Każda koleżanka się nam dziwiła, jak my ze sobą wytrzymujemy bez kłótni. Za każdym razem słyszały "To się nazywa siostrzana przyjaźń". Jednak pewnego dnia musiałam się pożegnać z nią. Do tej pory nie mogę dojść do siebie po tragedii, jaką razem z mamą przeżyłyśmy. Dzień wypadku i pierwsze dni od tego zdarzenia pamiętam doskonale.
~
Jesteśmy razem z moją siostrą na dyskotece. Ona tańczy ze swoim chłopakiem, a ja siedzę sama i popijam sok pomarańczowy.
Prawda jest taka, że ja nigdy nie umiałam sobie znaleźć chłopaka. Albo to chłopakowi coś się we mnie nie podoba, albo to mi w nim, dlatego na tamten czas dałam sobie spokój z randkami.
Andżelika i Damian podchodzą do mnie zgrzani. Andżelika chwyta moją szklankę i pije sok, a jej chłopak porywa mnie na parkiet. Po chwili dołącza również do nas Andżelika i świetnie się bawimy.
Dochodzi dwudziesta trzecia. Mój ojciec dzwoni do mnie, że razem z mamą Damiana czekają na nas przed klubem.
Nie chodziło tu wcale o to, że są nadopiekuńczy. Poprostu bawiliśmy się z głową.
Zabieramy swoje rzeczy i wychodzimy. Każdy wsiada do auta i rusza w swoją stronę. Do domu mamy jakieś dwadzieścia kilometrów od stolicy. Jedziemy mało ruchliwą, wąską drogą. Jest typowa wiosenna pogoda. Ja siedzę z przodu, obok ojca, a moja siostra z tyłu. Na jednym z zakrętów słychać pisk opon i po chwili czuję przeszywający ból. Jestem przytomna. Wiem, co się wokół mnie dzieje. To znaczy, że żyje. Pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to czy mój tata i siostra żyją. Próbuję się uwolnić, żeby im pomóc, coś powiedzieć, ale nie jestem w stanie. Czuję przeszywający ból w okolicach kręgosłupa i klatki piersiowej oraz ból głowy. Z kolei nóg nie czuję wcale. Po chwili słyszę nadjężdżającą pomoc, ale tracę przytomność.
Budzę się dopiero w szpitalu. Przeżyłam, więc jest dobrze, ale dalej zastanawiam się co z Andżeliką i moim tatą.
Leżę na łóżku i widzę moją mamę, która śpi, siedząc na podłodzę. Podnoszę rękę, mam wkłuty wenflon. Głaszczę moją mamę po głowie. Ona natychmiast się budzi i łapie mnie za dłoń.
-Madziu, jak się czujesz?- pyta.
-Wszystko mnie boli- odpowiadam. Mama się zrywa, najwyraźniej chce iść po lekarza, ale ja ją zatrzymuję.
-Powiesz mi, co z Andżeliką i tatą?- pytam. Mama na mnie spogląda i widzę, jak jej łzy napływają do oczu.
-Córciu, tylko ty przeżyłaś- mówi i rozpłakuje się bardzo. Mi również napływają łzy do oczu. Po chwili widzę, jak do sali wchodzi lekarz w białym fartuchu i podchodzi do nas.
-Widzę, że już się obudziłaś- zwraca się do mnie i bierze do ręki kartę, która wisi na poręczy od łóżka- Jak się czujesz?
-Okropnie, wszystko mnie boli- narzekam.
Lekarz odkrywa kołdrę i widzę jak smera mnie po stopie. Najdziwniejsze jest jednak to, że ja tego nie czuję. Lekarz patrzy na moją minę, która mówi sama za siebie.
-Nie czujesz nic, prawda?- pyta, a ja kiwam głową, że tak. W oczach mojej mamy dostrzegam przerażenie, w moich pewnie też daje się to dostrzec. Lekarz przykrywa mnie kołdrą i cieżko wzdycha.
-Nie będę owijać w bawełnę, Magdo, masz złamamy kręgosłup i nie będziesz chodzić- wyznaje, a mi po policzku spływają łzy, tak samo jak mojej mamie. Lekarz wychodzi. Mama wstaje z krzesła i podchodzi do okna. Ja leżę smutna. Przez głowę przechodzą mi myśli samobójcze, ale dochodzę do wniosku, że nie mogę zostawić mamy samej i tą opcję pozostawiam na naprawdę kryzysową sytuację. Po chwili mama odchodzi od okna i siada obok mnie. Łapie mnie za rękę.
-Córeczko i co my we dwie teraz zrobimy?- pyta mnie, a ja ściskam jej dłoń tak mocno, jak mi siły na to pozwalają.
-Damy radę, tata i Andżelika na pewno nad nami czuwają- mówię, aby podnieść mamę na duchu. Ona wymusza uśmiech, ale po chwili znowu ma szklanki w oczach. Widzę, jak do sali wchodzi moja ciocia, a siostra mojej mamy. Na korytarzu widzę mojego wujka oraz moją przyjaciółkę Patrycję.
-Małgosia, musisz odpocząć- ciocia zwraca się do mojej mamy- Artur cię odwiezie, a ja zostanę z nią na noc.
Mama wstaje i wychodzi razem z ciocią. Chcę rzucić jakiś tekst do cioci, że niepotrzebnie, tu zostaje, ale postanawiam się powstrzymać. Gdy tak patrzę na moją mamę i jej siostrę, to zupełnie jabym widziała siebie i Andżelikę.
Po chwili na salę wchodzi moja przyjaciółka. Wita się ze mną i siada obok mnie. Zaczyna zadawać podstawowe pytania, a ja jej odpowiadam. Siedzimy i rozmawiamy, dopóki nie zjawia się jej mama. Potem przychodzi do mnie ciocia i siedzi przy mnie dopóki nie zasnę.
Kilka dni później
Właśnie odbywa się pogrzeb mojej siostry. Niestety ja nie mogę na nim być. Bardzo żałuję, że nie mogę się z nią pożegnać. Cały dzień jest przy mnie Patrycja. Na moim łóżku szpitalnym leży mnóstwo chusteczek. Na szafce stoi zdjęcie, na którym jestem razem z siostrą i rodzicami w Hiszpanii. Tak bardzo chcę, żeby moja cała rodzina była teraz ze mną. Niestety we trójkę znajdują się w zupełnie innym miejscu. Mama właśnie żegna ich na cmentarzu, moją siostrę i tatę, a jej córkę i męża. Z każdą chwilą patrzenia na zdjęcie, mam co raz więcej łez w oczach. Dociera do mnie, że już nigdy ich nie zobaczę, nie pogadam z nimi, nie pośmieję się. Zostaną mi tylko wspomnienia.
Mój oddech staje się szybszy. Patrycja widząc, że mój stan się pogarsza biegnie po lekarza. Ja w tym czasie tracę przytomność i budzę się kilka godzin później, jak już mama jest przy mnie. Trzyma mnie za rękę i cicho płacze.
-Co się stało?- pytam, nie bardzo pamiętając, co się stało przed utratą przytomności.
-Straciłaś przytomność. Zdenerwowałaś się bardzo i to było przyczyną. Jak się teraz czujesz?- pyta.
-Jest ok- odpowiadam.
-Na pewno?- upewnia się lekarz, a ja na potwierdzenie moich słów, kiwam głową. Lekarz dopisuje jeszcze coś mojej karty i wychodzi. Mama przy mnie siedzi, ale milczymy. Po jakimś czasie zasypiam.
Tydzień później
Nareszcie nadchodzi dzień, w którym wychodzę ze szpitala. Mama po mnie przyjeżdża razem z moją przyjaciółką, której udało się zwolnić z lekcji. Pierwszy raz siadam na wózku. Czuję się dziwnie, ale muszę przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Zachodzimy jeszcze do lekarza po wypis i udajemy się do auta, które mama pożyczyła od swojej siostry. Nie stać jej na razie na kupno nowego auta. Pogrzeb oraz moja rehabilitacja, którą mam zacząć w przyszłym tygodniu dużo kosztują.
Wsiadamy do auta i jedziemy do domu. Jedziemy tą samą trasą, co wracaliśmy z dyskoteki, tylko tym razem nie pada deszcz i nie jest noc, a świeci słońce. Dojeżdżamy do zakrętu, gdzie mieliśmy wypadek. Mama zwalnia w tym miejscu. Widać dwa krzyże, które tam stoją. Mi się zbiera na płacz. Z kolei mama najwyraźniej już się do tego przyzwyczaiła, bo nie zauważam u niej żadnej kropli łzy. Dojeżdżamy pod dom. Jest on dosyć duży i ma piękny ogród, w którym zakwitają już kwiaty. W oknie pokoju mojej siostry zasłonięte są żaluzje antywłamaniowe. Zastanawia mnie, dlaczego.
Mama wyciąga z bagażnika wózek i pomaga mi wysiąść z auta. Patrycja bierze moją torbę i udajemy się do środka. W domu czeka już na mnie ciocia, wujek, kuzyn oraz babcia z dziadkiem, ale zamiast się przywitać, pierwsze co robię, to udaję się do mojego pokoju. Nic się w nim nie zminiło, poza tym, że przy zdjęciu, na którym była moja siostra, pojawiła się czarna wstążka na znak żałoby. Po piętnastu minutach w drzwiach mojego pokoju ukazuje się Patrycja, która chce mi coś powiedzieć. Zamyka drzwi i siada na moim łóżku.
-Dzwoniła do mnie przed chwilą nasza wychowawczyni. Powiedziała mi, że Damian popełnił samobójstwo- przekazuje mi. Nie wierzę w to co słyszę. Wyraźnie dla niego odjeście Andżeliki było trudne i sobie z tym nie poradził. Przyjmuje to do wiadomości, a po chwili pytam
-Kiedy pogrzeb?
-Pojutrze- odpowiada.
Biorę do ręki zdjęcie, na którym jesteśmy we trójkę i wpatruję się w nie. Wszyzcy uśmiechnięci. W pewnym momencie dwójka z osób traci życie, a jedna z nich zostaje niepełnosprawna. Jakie to życie jest okrutne.
W końcu udaję się do salonu, gdzie jest moja najbliższa rodzina. Każdy siedzi bardzo przygnębiony na sofie. Tylko mój czteroletni kuzyn, nieświadomy tego, co się dzieje, bawi się samochodem sterowanym, który dostał ode mnie i Andżeliki na ostatnie święta. Po pewnym czasie mnie zauważa i do mnie podchodzi.
-Dlacego jezdzis wózkiem?- pyta mnie Kubuś.
-Widzisz Kubuś, ty masz siłę w nóżkach i możesz chodzić, a ja nie mam siły, żeby chodzić sama- odpowiadam mu na spokojnie.
-A kiedys chodziłas.
-No ale miałam mały wypadek i przez to nie mogę chodzić- tłumaczę na spokojnie. Mama się do mnie uśmiecha, że tak na spokojnie do tego podchodzę. Wieczorem dziadkowie i ciocia z wujkiem i Kubą opuszczają nasz dom. Idę do siebie do pokoju (to znaczy jadę) i włączam laptopa, który stoi na moim biurku i włączam galerię. Przeglądam zdjęcia. Trafiam na zdjęcia, na którym jestem z siostrą i mamy po pięć- sześć lat. Byłyśmy takie słodkie. Dwie kitki i różowe sukienki. Następnie są zdjęcia z komunii Andżeliki, a potem moje. Później znajduje nasze zdjęcia z koncertów w szkole. Następnie zdjęcia ze szpitala, gdy się urodził Kubuś. No i na końcu zdjęcia z ostatnich wakacji w Hiszpanii. Roześmiane dwie nastolatki, chlapiące się w wodzie jak małe dzieci. Po tym jest filmik, nagrany przez ojca. Ja i Andżelika stoimy i rozmawiamy, a potem dobiega fo nas Daniel i nas pcha do wody. My go ciągniemy i ląduje razem z nami w wodzie.
Czuję, jak mi łzy napływają do łez, dlatego zamykam laptopa i kładę się do łóżka. Zasypiam.
Tydzień później
Leżę na łóżku w swoim pokoju i gadam przez telefon z Patrycją, która mi opowiada co w szkole i jak im mnie brakuje. Gdy kończę rozmowę, w moim pokoju zjawia się mama. Prosi mnie o rozmowę. Oznajamia mi, że od przyszłego tygodnia będziemy mieszkać w Warszawie. Ja bez entuzjazmu przyjmuję tą wiadomość. Nie mam ochoty zostawiać tego domu, ale mama twierdzi, że lepiej będzie, jak będziemy tam mieszkać. Protestuję, a mama mi mówi, że już kupiła mieszkanie. Od następnego dnia po mału zaczynamy pakować rzeczy. Siedzę w pokoju mojej siostry i pakuję z trudem jej rzeczy. Kilka dni później mamy już urządzone mieszkanie w Warszawie i zaczynam nowe życie w stolicy kraju.
Bohaterowie
Magda, główna bohaterka, lat 17, uczennica drugiej klasy liceum. Jest nowa w szkole i zupełnie zagubiona. Miała wypadek samochodowy razem z ojcem i siostrą, którzy zginęli na miejscu. Ona w wyniku tego zdarzenia złamała kręgosłup i musi się poruszać na wózku inwalidzkim. Przeszkadza jej to bardzo. Do tego przez swoją niepełnosprawność ma problemy w szkole. Od czasu wypadku mieszka z mamą w Warszawie.
Paweł, lat 17, uczeń drugiej klasy liceum. Jest szkolnym przystojniakiem i lecą na niego wszystkie dziewczyny w szkole. Chodzi do tej samej klasy co Magda. Mimo pozorów, jest mądrym chłopakiem i nie leci na obojętnie jaką dziewczynę. Bardzo uważa przy wyborze. To właśnie jego, jako pierwszego poznaje Magda.
Patrycja, lat 17, uczennica drugiej klasy liceum, do którego przed wypadkiem uczęszczała Magda. Najlepsza przyjaciółka Magdy, poza jej siostrą.
Matylda, lat 17, także uczennica drugiej klasy liceum. Chodzi do równoległej klasy. Jest szkolną plotkarą i zołzą. Zawsze modnie ubrana. Przyjaźni się z Dominiką i Jagodą. We trójkę stanowią team, który lubi dokuczać "gorszym". Wszystkie trzy są zakochane w Pawle, ale Dominika i Jagoda nie przyznają się Matyldzie, bo to ona jest przewodniczącą i boją się jej o tyk powiedzieć.