poniedziałek, 14 grudnia 2015

0. Prolog

~Magda~
Razem z moją siostrą uwielbiałyśmy chodzić na zakupy, dyskoteki, po mieście z koleżankami. Uwielbiałyśmy obie jeździć na rowerach razem z rodzicami. Najlepsze były wypady nad jezioro. Chlapałayśmy się w wodzie bez opamiętania, a potem wracałyśmy z mokrymi głowami. Obie kochałyśmy śpiew i grę na instrumentach. Ja grałam na gitarze, a moja siostra na altówce. Obie należałyśmy do szkolnego zespołu. Praktycznie wszystko robiłyśmy razem. Zwieżałyśmy się ze wszystkiego sobie nawzajem. Ktoś kto by nas nie znał pomyślałby sobie "Najlepsze przyjaciółki", bo zazwyczaj jest tak, że siostry się kłócą, nie mówią nic sobie i uważają siebie za największego wroga. Z nami było zupełnie inaczej. Traktowałyśmy siebie jak prawdziwe przyjaciółki. Pożyczałyśmy sobie ubrania, kosmetyki i nigdy nie było żadnego problemu. Każda koleżanka się nam dziwiła, jak my ze sobą wytrzymujemy bez kłótni. Za każdym razem słyszały "To się nazywa siostrzana przyjaźń". Jednak pewnego dnia musiałam się pożegnać z nią. Do tej pory nie mogę dojść do siebie po tragedii, jaką razem z mamą przeżyłyśmy. Dzień wypadku i pierwsze dni od tego zdarzenia pamiętam doskonale.
~
Jesteśmy razem z moją siostrą na dyskotece. Ona tańczy ze swoim chłopakiem, a ja siedzę sama i popijam sok pomarańczowy.
Prawda jest taka, że ja nigdy nie umiałam sobie znaleźć chłopaka. Albo to chłopakowi coś się we mnie nie podoba, albo to mi w nim, dlatego na tamten czas dałam sobie spokój z randkami.
Andżelika i Damian podchodzą do mnie zgrzani. Andżelika chwyta moją szklankę i pije sok, a jej chłopak porywa mnie na parkiet. Po chwili dołącza również do nas Andżelika i świetnie się bawimy.
Dochodzi dwudziesta trzecia. Mój ojciec dzwoni do mnie, że razem z mamą Damiana czekają na nas przed klubem.
Nie chodziło tu wcale o to, że są nadopiekuńczy. Poprostu bawiliśmy się z głową.
Zabieramy swoje rzeczy i wychodzimy. Każdy wsiada do auta i rusza w swoją stronę. Do domu mamy jakieś dwadzieścia kilometrów od stolicy. Jedziemy mało ruchliwą, wąską drogą. Jest typowa wiosenna pogoda. Ja siedzę z przodu, obok ojca, a moja siostra z tyłu. Na jednym z zakrętów słychać pisk opon i po chwili czuję przeszywający ból. Jestem przytomna. Wiem, co się wokół mnie dzieje. To znaczy, że żyje. Pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to czy mój tata i siostra żyją. Próbuję się uwolnić, żeby im pomóc, coś powiedzieć, ale nie jestem w stanie. Czuję przeszywający ból w okolicach kręgosłupa i klatki piersiowej oraz ból głowy. Z kolei nóg nie czuję wcale. Po chwili słyszę nadjężdżającą pomoc, ale tracę przytomność.
Budzę się dopiero w szpitalu. Przeżyłam, więc jest dobrze, ale dalej zastanawiam się co z Andżeliką i moim tatą.
Leżę na łóżku i widzę moją mamę, która śpi, siedząc na podłodzę. Podnoszę rękę, mam wkłuty wenflon. Głaszczę moją mamę po głowie. Ona natychmiast się budzi i łapie mnie za dłoń.
-Madziu, jak się czujesz?- pyta.
-Wszystko mnie boli- odpowiadam. Mama się zrywa, najwyraźniej chce iść po lekarza, ale ja ją zatrzymuję.
-Powiesz mi, co z Andżeliką i tatą?- pytam. Mama na mnie spogląda i widzę, jak jej łzy napływają do oczu.
-Córciu, tylko ty przeżyłaś- mówi i rozpłakuje się bardzo. Mi również napływają łzy do oczu. Po chwili widzę, jak do sali wchodzi lekarz w białym fartuchu i podchodzi do nas.
-Widzę, że już się obudziłaś- zwraca się do mnie i bierze do ręki kartę, która wisi na poręczy od łóżka- Jak się czujesz?
-Okropnie, wszystko mnie boli- narzekam.
Lekarz odkrywa kołdrę i widzę jak smera mnie po stopie. Najdziwniejsze jest jednak to, że ja tego nie czuję. Lekarz patrzy na moją minę, która mówi sama za siebie.
-Nie czujesz nic, prawda?- pyta, a ja kiwam głową, że tak. W oczach mojej mamy dostrzegam przerażenie, w moich pewnie też daje się to dostrzec. Lekarz przykrywa mnie kołdrą i cieżko wzdycha.
-Nie będę owijać w bawełnę, Magdo, masz złamamy kręgosłup i nie będziesz chodzić- wyznaje, a mi po policzku spływają łzy, tak samo jak mojej mamie. Lekarz wychodzi. Mama wstaje z krzesła i podchodzi do okna. Ja leżę smutna. Przez głowę przechodzą mi myśli samobójcze, ale dochodzę do wniosku, że nie mogę zostawić mamy samej i tą opcję pozostawiam na naprawdę kryzysową sytuację. Po chwili mama odchodzi od okna i siada obok mnie. Łapie mnie za rękę.
-Córeczko i co my we dwie teraz zrobimy?- pyta mnie, a ja ściskam jej dłoń tak mocno, jak mi siły na to pozwalają.
-Damy radę, tata i Andżelika na pewno nad nami czuwają- mówię, aby podnieść mamę na duchu. Ona wymusza uśmiech, ale po chwili znowu ma szklanki w oczach. Widzę, jak do sali wchodzi moja ciocia, a siostra mojej mamy. Na korytarzu widzę mojego wujka oraz moją przyjaciółkę Patrycję.
-Małgosia, musisz odpocząć- ciocia zwraca się do mojej mamy- Artur cię odwiezie, a ja zostanę z nią na noc.
Mama wstaje i wychodzi razem z ciocią. Chcę rzucić jakiś tekst do cioci, że niepotrzebnie, tu zostaje, ale postanawiam się powstrzymać. Gdy tak patrzę na moją mamę i jej siostrę, to zupełnie jabym widziała siebie i Andżelikę.
Po chwili na salę wchodzi moja przyjaciółka. Wita się ze mną i siada obok mnie. Zaczyna zadawać podstawowe pytania, a ja jej odpowiadam. Siedzimy i rozmawiamy, dopóki nie zjawia się jej mama. Potem przychodzi do mnie ciocia i siedzi przy mnie dopóki nie zasnę.
Kilka dni później
Właśnie odbywa się pogrzeb mojej siostry. Niestety ja nie mogę na nim być. Bardzo żałuję, że nie mogę się z nią pożegnać. Cały dzień jest przy mnie Patrycja. Na moim łóżku szpitalnym leży mnóstwo chusteczek. Na szafce stoi zdjęcie, na którym jestem razem z siostrą i rodzicami w Hiszpanii. Tak bardzo chcę, żeby moja cała rodzina była teraz ze mną. Niestety we trójkę znajdują się w zupełnie innym miejscu. Mama właśnie żegna ich na cmentarzu, moją siostrę i tatę, a jej córkę i męża. Z każdą chwilą patrzenia na zdjęcie, mam co raz więcej łez w oczach. Dociera do mnie, że już nigdy ich nie zobaczę, nie pogadam z nimi, nie pośmieję się. Zostaną mi tylko wspomnienia.
Mój oddech staje się szybszy. Patrycja widząc, że mój stan się pogarsza biegnie po lekarza. Ja w tym czasie tracę przytomność i budzę się kilka godzin później, jak już mama jest przy mnie. Trzyma mnie za rękę i cicho płacze.
-Co się stało?- pytam, nie bardzo pamiętając, co się stało przed utratą przytomności.
-Straciłaś przytomność. Zdenerwowałaś się bardzo i to było przyczyną. Jak się teraz czujesz?- pyta.
-Jest ok- odpowiadam.
-Na pewno?- upewnia się lekarz, a ja na potwierdzenie moich słów, kiwam głową. Lekarz dopisuje jeszcze coś mojej karty i wychodzi. Mama przy mnie siedzi, ale milczymy. Po jakimś czasie zasypiam.
Tydzień później
Nareszcie nadchodzi dzień, w którym wychodzę ze szpitala. Mama po mnie przyjeżdża razem z moją przyjaciółką, której udało się zwolnić z lekcji. Pierwszy raz siadam na wózku. Czuję się dziwnie, ale muszę przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Zachodzimy jeszcze do lekarza po wypis i udajemy się do auta, które mama pożyczyła od swojej siostry. Nie stać jej na razie na kupno nowego auta. Pogrzeb oraz moja rehabilitacja, którą mam zacząć w przyszłym tygodniu dużo kosztują.
Wsiadamy do auta i jedziemy do domu. Jedziemy tą samą trasą, co wracaliśmy z dyskoteki, tylko tym razem nie pada deszcz i nie jest noc, a świeci słońce. Dojeżdżamy do zakrętu, gdzie mieliśmy wypadek. Mama zwalnia w tym miejscu. Widać dwa krzyże, które tam stoją. Mi się zbiera na płacz. Z kolei mama najwyraźniej już się do tego przyzwyczaiła, bo nie zauważam u niej żadnej kropli łzy. Dojeżdżamy pod dom. Jest on dosyć duży i ma piękny ogród, w którym zakwitają już kwiaty. W oknie pokoju mojej siostry zasłonięte są żaluzje antywłamaniowe. Zastanawia mnie, dlaczego.
Mama wyciąga z bagażnika wózek i pomaga mi wysiąść z auta. Patrycja bierze moją torbę i udajemy się do środka. W domu czeka już na mnie ciocia, wujek, kuzyn oraz babcia z dziadkiem, ale zamiast się przywitać, pierwsze co robię, to udaję się do mojego pokoju. Nic się w nim nie zminiło, poza tym, że przy zdjęciu, na którym była moja siostra, pojawiła się czarna wstążka na znak żałoby. Po piętnastu minutach w drzwiach mojego pokoju ukazuje się Patrycja, która chce mi coś powiedzieć. Zamyka drzwi i siada na moim łóżku.
-Dzwoniła do mnie przed chwilą nasza wychowawczyni. Powiedziała mi, że Damian popełnił samobójstwo- przekazuje mi. Nie wierzę w to co słyszę. Wyraźnie dla niego odjeście Andżeliki było trudne i sobie z tym nie poradził. Przyjmuje to do wiadomości, a po chwili pytam
-Kiedy pogrzeb?
-Pojutrze- odpowiada.
Biorę do ręki zdjęcie, na którym jesteśmy we trójkę i wpatruję się w nie. Wszyzcy uśmiechnięci. W pewnym momencie dwójka z osób traci życie, a jedna z nich zostaje niepełnosprawna. Jakie to życie jest okrutne.
W końcu udaję się do salonu, gdzie jest moja najbliższa rodzina. Każdy siedzi bardzo przygnębiony na sofie. Tylko mój czteroletni kuzyn, nieświadomy tego, co się dzieje, bawi się samochodem sterowanym, który dostał ode mnie i Andżeliki na ostatnie święta. Po pewnym czasie mnie zauważa i do mnie podchodzi.
-Dlacego jezdzis wózkiem?- pyta mnie Kubuś.
-Widzisz Kubuś, ty masz siłę w nóżkach i możesz chodzić, a ja nie mam siły, żeby chodzić sama- odpowiadam mu na spokojnie.
-A kiedys chodziłas.
-No ale miałam mały wypadek i przez to nie mogę chodzić- tłumaczę na spokojnie. Mama się do mnie uśmiecha, że tak na spokojnie do tego podchodzę. Wieczorem dziadkowie i ciocia z wujkiem i Kubą opuszczają nasz dom. Idę do siebie do pokoju (to znaczy jadę) i włączam laptopa, który stoi na moim biurku i włączam galerię. Przeglądam zdjęcia. Trafiam na zdjęcia, na którym jestem z siostrą i mamy po pięć- sześć lat. Byłyśmy takie słodkie. Dwie kitki i różowe sukienki. Następnie są zdjęcia z komunii Andżeliki, a potem moje. Później znajduje nasze zdjęcia z koncertów w szkole. Następnie zdjęcia ze szpitala, gdy się urodził Kubuś. No i na końcu zdjęcia z ostatnich wakacji w Hiszpanii. Roześmiane dwie nastolatki, chlapiące się w wodzie jak małe dzieci. Po tym jest filmik, nagrany przez ojca. Ja i Andżelika stoimy i rozmawiamy, a potem dobiega fo nas Daniel i nas pcha do wody. My go ciągniemy i ląduje razem z nami w wodzie.
Czuję, jak mi łzy napływają do łez, dlatego zamykam laptopa i kładę się do łóżka. Zasypiam.
Tydzień później
Leżę na łóżku w swoim pokoju i gadam przez telefon z Patrycją, która mi opowiada co w szkole i jak im mnie brakuje. Gdy kończę rozmowę, w moim pokoju zjawia się mama. Prosi mnie o rozmowę. Oznajamia mi, że od przyszłego tygodnia będziemy mieszkać w Warszawie. Ja bez entuzjazmu przyjmuję tą wiadomość. Nie mam ochoty zostawiać tego domu, ale mama twierdzi, że lepiej będzie, jak będziemy tam mieszkać. Protestuję, a mama mi mówi, że już kupiła mieszkanie. Od następnego dnia po mału zaczynamy pakować rzeczy. Siedzę w pokoju mojej siostry i pakuję z trudem jej rzeczy. Kilka dni później mamy już urządzone mieszkanie w Warszawie i zaczynam nowe życie w stolicy kraju.

8 komentarzy:

  1. To jest świetne. Kiedy next?
    Pozdrawiam i życzę weny.
    żabka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zamiar regularnie co wtorek wstawiać ;)

      Usuń
    2. No to super :)

      Usuń
    3. Zapomniałam dodać. Wiem, że świetne, bo moje :P

      Usuń
    4. No tak :D to oczywiste ;)

      Usuń
  2. Opowiadanie super trochę smutne ale mnie się podobało pozdrawiam Ela .

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie
    Pozdrawiam
    Maga

    OdpowiedzUsuń
  4. Opowiadanie genialne
    Pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń