czwartek, 14 lipca 2016

5

Witaj Magdo
Dziękuję za Twojego maila i cieszę się, że podoba Ci się mój blog. 
Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało, ale mogę Cię pocieszyć, że ja również miałam trudne początki w szkole. Musisz po prostu psychicznie się przygotować, że ludzie często nas traktują jak jakichś odmieńców. Ważne jest to, żeby mieć osoby, które będą Cię wspierać w trudnych chwilach. Na pewno w Twojej szkole są osoby, które nie patrzą na to, że jeździsz na wózku, a na to, co masz w sercu i to z takimi ludźmi się właśnie trzymaj. 
Niepełnosprawność jest trudno zaakceptować. W moim przypadku było podobnie jak w Twoim. Ja również na początku starałam się być optymistką, ale z dnia na dzień traciłam wiarę, że może być lepiej. Napisałaś, że jesteś tylko sparaliżowana od pasa w dół. Mam nadzieję, że tylko nogi są sparaliżowane, że cewnikoanie cię ominęło? Ciesz się. Miałam niedowład obu rąk, ale po długiej rehabilitacji odzyskałam chociaż po części sprawność i mogę dzięki temu sama poruszać się na wózku. Wcześniej byłam uzależniona od innych. Dodatkowym ciężarem było dla mnie to, że straciłam mojego chłopaka. Były momenty, kiedy najchętniej zasnęłabym i nie obudziła się w ogóle. Moi rodzice w ogóle mnie nie wspierali. Zawsze byli nastawieni przeciwko Bartkowi, a po wypadku utwierdzili się tylko w swoim przekonaniu, chociaż wina wcale nie leżała po jego stronie. W szpitalu byli u mnie tylko dwa czy trzy razy na półtora miesiąca pobytu. Gdy mnie zabrali ze szpitala, w domu pomieszkałam jakiś tydzień. Często zostawiali mnie samą, chociaż wiedzieli, że nie mogę się ruszyć i każda próba przekręcenia się z boku na bok sprawia mi ból. Któregoś dnia moja chrzestna złożyła mi niezapowiedzianą wizytę. Po powrocie rodziców urządziła im awanturę, a potem zabrała do siebie. Od tamtego dnia ani razu nie widziałam rodziców. Z resztą pewnie znasz tą historię z bloga. Mam nadzieję, że Twoi rodzice nie traktują Cię w ten sposób.
Rozpisałabym się jeszcze bardziej, ale nie mam zbytnio czasu, bo jestem teraz na wycieczce, ale ciesz się, że żyjesz i ten wypadek tylko tak się skończył, bo spotkałam kilkoro ludzi po wypadku i naprawdę mogło się to skończyć o wiele gorszym uszczerbkiem na zdrowiu. 
Życzę Ci szybkiego wyjścia ze szpitala oraz wytrwałości w dążeniu do celu. Mam nadzieję, że się nie poddasz i wrócisz do pełnej sprawności.
Pozdrawiam, Gabriela
Magda siedziała i jeszcze kilka razy przeczytała maila od Gabrieli. Dziewczyna miała rację. Powinna się cieszyć, że gorzej nie ucierpiała w wypadku, ale mogło też być tak, że wyszłaby z niego cało. Magda ma przynajmniej mamę, która ją wspiera w tej walce o normalność. Poznała również Pawła, który polubił ją od razu i jako pierwszy do niej zagadał. Nie miała na co narzekać.
Magda wylogowała się z poczty mailowej i odłożyła laptopa na stolik. Położyła się i leżała przez pół godziny. Po tym czasie zawitał do niej Przemek.
-Hej piękna- powiedział i przysunął wózek bliżej łóżka.
-Hej, a co ty robisz?- zapytała zdezorientowana.
-Przesiadaj się na wózek- oznajmił.
-A powiesz mi, gdzie mnie zabierasz?
-Paweł jest już po operacji. Zabieram cię do niego-  wyjaśnił, po czym złapał Magdę pod pachami i pomógł jej przesiąść się na wózek. Chwilę potem byli już pod salą pooperacyjną. Lekarze akurat go wybudzali. Magdzie było trochę trudno zobaczyć, co dzieje się na sali przez idiotyczne kolorowe naklejki, jak to bywa na oddziałach dziecięcych. Przemek zauważywszy, że dziewczyna próbuje dojrzeć, jak wygląda sytuacja, wziął ją na ręce.
-Dzięki- odparła z uśmiechem. Lekarze akurat odeszli od chłopaka. Paweł rozglądał się po sali.
-Magda, jak chcesz, to idź do niego- powiedziała babcia nastolatka. Kolega posadził dziewczynę znowu na wózek, a ona po chwili znalazła się przy łóżku przyjaciela.
-Magda?- zdziwił się Paweł, widząc ją- Myślałem, że się na mnie obraziłaś.
-Tylko trochę fochnęłam. Jak się czujesz?- spytała z troską w głosie.
-W głowie mi się kręci i chce mi się wymiotować, ale lekarz stwierdził, że to normalne przy wstrząsnieniach mózgu. No i ręka mnie trochę boli, ale w końcu jest złamana- chłopak posłał jej ciepły i szczery uśmiech.
-Długo będziesz nosił ten gips?
-Od sześciu do ośmiu tygodni.
-Jak to się w ogóle stało? Jak doszło do tego potrącenia?- w głosie Magdy było słychać zmartwienie.
-Zamyśliłem się i nie zauważyłem nadjeżdżającego auta- wytłumaczył.
-Idiota. Wiesz jak to się mogło skończyć? Córka koleżanki mojej mamy miała taki wypadek, to tydzień ją w śpiączce farmakologicznej utrzymywali. Do tej pory się rehabilituje.
-Już nie dramatyzuj tak Magda. Nic mi się poważnego nie stało.
-Ale mogło- w oczach dziewczyny pojawiły się łzy, na myśl, że ten wypadek mógł mieć znacznie groźniejsze konsekwencje.
-Weź przestań się mazgajać.
-Ok, postaram się- wymusiła uśmiech.
-No i to mi się podoba. A tak w ogóle to do twarzy ci z uśmiechem.
-Dzięki- jej policzki oblał rumieniec.
-I z rumieńcami również- dodał, widząc twarz koleżanki. Oboje się roześmiali.
-Jak mi powiesz, że jak się śmieje to też ładnie wyglądam, to się obrażę.
-No dobra, nie odzywam się już. Wiesz w ogóle, kiedy masz wyjść ze szpitala?- zapytał, spoglądając w oczy siedemnastolatki- Mi mówili, że dwa dni mnie potrzymają.
-Ja jeszcze nie wiem, ale na pewno jak wyjdę, to proszę mamę, żeby mnie przepisała do szkoły dla takich jak ja.
-Jak ty, to znaczy?- chłopak nie bardzo rozumiał, co ma na myśli jego koleżanka.
-No dla niepełnosprawnych. Tam przynajmniej nie będzie mi nikt dokuczał.
-Ale ty masz tylko sparaliżowane nogi, a nie jesteś chora umysłowo. Jest sens chodzenia do takiej szkoły? Przecież ty nic z takiej szkoły nie wyniesiesz. Będą się nad tobą litować, a ty tego nie potrzebujesz. Nie możesz się poddawać. Rozumiesz?- Paweł próbował przemówić koleżance do rozsądku.
-Ja już będę wracała do swojej sali. Głowa mnie bardzo boli- oznajmiła Magda i wyjechała z sali Pawła. Udała się na swoją, gdzie przy pomocy pielęgniarki przesiadła się na łóżko. Normalnie sama by dała radę, ale wszystko ją bardzo bolało. Miała na sobie mnóstwo siniaków od pobicia. Syknęła z bólu, próbując się poprawić. W końcu się ułożyła w wygodnej pozycji i udało się jej zasnąć mimo potwornego bólu głowy.

niedziela, 22 maja 2016

4

Minął ponad tydzień od zdarzenia w szkole, po którym Magda trafiła do szpitala. Przez ten tydzień nie obudziła się w ogóle. Jej matka chodziła całymi dniami załamana. Bała się, że straci córkę i zostanie sama.
Nie tylko ona to bardzo przeżywała. Paweł, który zdążył polubić Magdę, również. Całymi dniami przesiadywali u niej z nadzieją, że się obudzi.
To była sobota. Dzień wcześniej, czyli w piątek, Magda prawie od nich odeszła. Całe szczęście po dosyć długiej reanimacji, przywrócili jej funkcje życiowe. Lekarze jednak nie ukrywali swoich spostrzeżeń na temat stanu zdrowia Magdy. Oznajmili jej matce, że może się już nigdy nie wybudzić, a nawet jeśli, to możliwe, że będzie w stanie wegetatywnym. Kobieta usłyszawszy to, załamała się. Paweł, który był przy mamie Magdy, starał się ją jakoś pocieszyć, ale wszystko brzmiało jak banał.
Kiedy Paweł z panią Małgorzatą spali przy Magdzie, dziewczyna po mału zaczęła otwierać oczy. Znów przeszył ją ten sam ból, gdy wybudzała się po wypadku. Znowu uderzyła w nią ta sama biel. Chciała spróbować rozejrzeć się po sali. Delikatnie przekręciła głowę w prawo i ujrzała swoją matkę, która spała na krześle. Następnie z wielkim bólem przekręciła głowę w drugą stronę i ujrzała Pawła, który również spał, oparty o jej łóżko. Postanowiła go obudzić. Bardzo powoli przesunęła swoją rękę i dotknęła policzka chłopaka. On natychmiast się ocknął i spojrzał na Magdę, która delikatnie się uśmiechnęła do niego.
-Magda, obudziłaś się- również posłał jej uśmiech. Paweł podniósł się z ziemi, obszedł łóżko dookoła i delikatnie ruszył mamę nastolatki. Ona w tym czasie przekręciła głowę, żeby zobaczyć swoją matkę.
-Madzia, nareszcie się obudziłaś. Tak się o ciebie martwiliśmy z Pawłem- powiedziała, łapiąc ją za dłoń. Sprawiła jej tym trochę bólu, bo na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ale zaraz potem znowu pojawił się na jej buzi uśmiech.
-Mamo, kocham cię- wyszeptała, bo w tej chwili każdy najmniejszy ruch, gest sprawiał jej ogromny ból.
-To ja pójdę po lekarza- zaoferował się młodzieniec i zostawił je same.
-Jak długo byłam nieprzytomna?- zapytała, patrząc na zmęczoną twarz matki. Wyglądała podobnie jak tamtego dnia, gdy wybudziła się ze śpiączki po wypadku.
-Ponad tydzień- odpowiedziała jej matka- W ogóle pamiętasz coś z tamtego dnia?
-Tak i proszę mamo, nie rozmawiajmy o tym- odparła dziewczyna, a mama się zgodziła. Po jakimś czasie zjawił się lekarz, który przeprowadził rutynowe badania, zadał standardowe pytania i zostawił ich samych. Dopiero potem Magda poruszyła temat sprawców pobicia.
-Paweł, a co z tymi dziewczynami?- zapytała nastolatka, patrząc się prosto w oczy chłopaka.
-Odpowiedzą przed sądem za swoje zachowanie- odpowiedział i złapał ją za dłoń, po czym się zarumienił i natychmiast ją zabrał- Sorry- szepnął.
-Mamo, mam prośbę. Mogłabyś pojechać do domu i przywieźć mi laptopa?- zapytała Magda. Jej matka skinęła głową i wyszła z sali. Tak naprawdę to ona go nie potrzebowała, tylko chciała zostać sama z Pawłem.
-Dziękuję ci- zwróciła się do chłopaka, a on się uśmiechnął- Tak w ogóle, to czemu stanąłeś wtedy w mojej obronie?
-Czułem, że tak powinienem zrobić. Poza tym lubię cię i to nawet bardzo.
-Ale Paweł, przeze mnie będą sobie z ciebie ludzie drwili w szkole. Nie powinieneś się ze mną zadawać- odparła.
-Mam gdzieś, co mówią ludzie. Jesteś śliczna- Paweł próbował ją jakoś pocieszyć- Jak ci zejdą te zadrapania- powiedział bezmyślnie, a w oczach Magdy pojawiły się łzy- Ja przepraszam, nie chciałem, żeby tak wyszło.
-Wyjdź stąd!- wrzasnęła.
-Ale Magda, ja naprawdę przepraszam. Przecież...
-Wyjdź stąd- powtórzyła, podrywając się przy tym jednocześnie, a to wywołało u niej ogromny ból. Paweł poderwał się i poszedł po lekarza, który natychmiast zjawił się przy Magdzie. Zwołał pielęgniarkę i natychmiast podali jej leki przeciwbólowe, po których zasnęła. Obudziła się po dwóch godzinach. Ból był zdecydowanie mniejszy niż wcześniej. Obok niej siedziała mama. Pawła już nie było. Nie przeszkadzało jej to za specjalnie. Chciała pobyć trochę sama, dlatego poprosiła mamę, aby pojechała się przespać do domu. Niechętnie, ale się zgodziła. Gdy jej mama poszła, wzięła swojego laptopa, którego jej przyniosła. Połączyła się ze szpitalnym Wi-Fi, które było bez zabezpieczeń i zaczęła przeglądać swoje ulubione blogi. Akurat na jednym z nich pojawił się wywiad z autorką, która była w podobnej sytuacji jak ona. Zaczęła go czytać. Trafiła na jedną odpowiedź, która ją zaciekawiła.
Pyt.: Dlaczego piszesz bloga?
Odp.: Jest to pewien sposób na odstresowanie się. Do tego mogę pokazać ludziom, że życie nastolatki, która jest sparaliżowana, może wyglądać normalnie. Dzięki temu spotykam również ludzi z takimi problemami jak ja. Wspieramy się nawzajem w chwilach słabości.
Wtedy postanowiła napisać maila do Gabrieli, bo tak miała na imię blogerka. Była w tym samym wieku, co ona. Złamała kręgosłup przez głupotę swojego o trzy lata chłopaka. Nie wiedziała, że wtedy jej chłopak był pod wpływem alkoholu. Wsiedli na motocykl i zaczął szarżować. Wjechał w busa. On zginął na miejscu, a Gabriela w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Miesiąc była w śpiączce. Po obudzeniu okazało się, że jest sparaliżowana od pasa w dół i ma niedowład rąk. Po kilkumiesięcznej rehabilitacji udało jej się odzyskać władzę w rękach, a teraz walczy, aby stanąć na nogi.
Magda otworzyła pocztę, skopiowała adres e-mail i zaczęła pisać wiadomość.
Hej Gabriela
Mam na imię Magda i tak jak ty mam 17 lat. Pięć miesięcy temu miałam wypadek, w którym tylko ja przeżyłam, ale mam złamany kręgosłup, przez co mam sparaliżowane nogi. Z początku jakoś się tym nie przejmowałam i byłam zadowolona z tego, że w ogóle żyję. Z czasem jednak moja niepełnosprawność zaczęła mi przeszkadzać. Mimo tego zdecydowałam się pójść do szkoły. Nie sądziłam, że to takie trudne. Już drugiego dnia zostałam pobita przez dziewczyny ze szkolnej elity. Przez ponad tydzień byłam nieprzytomna. Dopiero dzisiaj się obudziłam i ujrzawszy siebie w ekranie laptopa, mogę stwierdzić, że wyglądam okropnie. Mam podbite oko i po opatrunku na czole wnioskuję, że mam rozcięte. Do tego na moich rękach jest mnóstwo siniaków. To jakaś porażka.
Chciałam się Ciebie zapytać, jak Ty to robisz, że jesteś pełna optymizmu? Podziwiam Cię naprawdę. Czekam na odpowiedź.
Magda
Ps. Przeczytałam wszystkie twoje wpisy i naprawdę jestem pod wrażeniem.
Nacisnęła 'Wyślij' i uśpiła laptopa. Postawiła sprzęt na stoliku i zaczęła myśleć o Pawle. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła tak go traktując. On nie był niczemu winny. Chciał dobrze. Pomagał jej, stanął nawet w jej obronie, a ona kazała mu wyjść. Wzięła w końcu swój telefon i wykręciła do niego numer. Za pierwszym razem nie odebrał, dlatego spróbowała drugi raz. Też to nic nie dało, więc odpuściła. Pierwsza myśl jaka jej przyszła do głowy, to że Paweł znalazł sobie pocieszenie i była tylko jego zabawką. Nie wiedziała, jak bardzo się myli. W jej sali zjawił się brunet o brązowych oczach. Poznała go od razu. Pierwszego dnia szkoły widziała go razem z Pawłem.
-Przemek, co ty tutaj robisz?- zdziwiła się Magda.
-Magda, tylko proszę cię, żebyś się nie denerowała- powiedział chłopak. Można było po nim poznać, że jest zdenerwowany i to bardzo.
-Co się stało?- zapytała przerażona.
-Jakiś wariat potrącił Pawła na pasach. Jest w tej chwili na sali operacyjnej. Jego stan jest stabilny i nieciężki. Ma tylko złamaną rękę, którą muszą złożyć operacyjnie- odparł dosyć spokojny tonem.
-Ale, ale- wydukała Magda. W myślach zaczęła obwiniać siebie o to. Gdyby go nie wygoniła, on by siedział przy niej, a nie był na sali operacyjnej. Informacja o złamanej ręce ją jakoś niezbyt pocieszała. Chciała bardzo znaleźć się przy sali operacyjnej, ale nie miała jak. Po pierwsze była podłączona do kroplówek, a po drugie, nawet jeśli by się odpięła, to wózek stał za daleko, aby mogła sama się przesiąść.
-To moja wina- odparła wściekła, odrywając kabelki- Podaj mi wózek- powiedziała, przypominając sobie obecność Przemka.
-Ale co ty kombinujesz?- zapytał, patrząc na dziewczynę, jak ściąga nogi.
-Daj bliżej ten wózek- wrzasnęła.
-Ok- Przemek pomógł przesiąść się na wózek dziewczynie, a ona skierowała się w stronę bloku operacyjnego. Siedziało już tam starsze małżeństwo. Magda podjechała bliżej nich.
-Państwo są dziadkami Pawła?- zapytała. Kobieta spojrzała na dziewczynę.
-Ty jesteś Magda?
-Tak. Co z Pawłem?
-Zaraz powinni skończyć operację. To tylko złamana ręka. W ogóle Pawełek nam trochę o tobie opowiadał- odparła babcia chłopaka. Magda już chciała coś powiedzieć, ale ni stąd ni z owąd, pojawiła się jakaś dziewczyna. Wysoka, szczupła, wysportowana blondynka ze cztery lata starsza od niej.
-Babcia, dziadek, co z Pawłem?- zapytała zmartwiona dziewczyna, rzucając się kobiecie w ramiona.
-Spokojnie, to tylko złamana ręka, ale muszą złożyć ją operacyjnie- wyjaśniła pani Leokadia.
-To dobrze. Ty pewnie jesteś Magda?- dziewczyna spojrzała na brunetkę siedzącą na wózku.
-Tak- potwierdziła lekko speszona.
-Ja jestem Zośka, siostra Pawła- przedstawiła się blondynka i podała rękę Magdzie.
-Paweł nic nie wspominał, że ma siostrę.
-Ja już sobie z nim porozmawiam- zaśmiała się Zośka.
-Magda, wszędzie cię szukam- nagle przy sali operacyjnej zjawił się lekarz dziewczyny.
-Ja tylko chciałam wiedzieć, co z Pawłem. Miałam zaraz wracać- zaczęła się tłumaczyć.
-Za pięć minut widzę cię spowrotem na sali- mężczyzna od nich odszedł.
-Widzę, mamy uciekinierkę- zażartowała Zośka i złapała za wózek Magdy- Gdzie jest twoja sala?
Magda poinstruowała siostrę swojego kolegi, jak ma kierować się do sali i po chwili byli na miejscu. Postawiła wózek przy łóżku i czekała aż Magda sama przejdzie na łóżko. Ona jednak spojrzała na nią spode łba.
-Twój braciszek chyba zapomniał ci o czymś powiedzieć- Zośka spojrzała się na nią zaskoczona, a po chwili dopiero ją olśniło.
-Nie zapomniał- blondynka w końcu pomogła się przesiąść brunetce- Po prostu należę do tych zakręconych osób.
-Właśnie widzę- odparła Magda, odpowiednio układając się na łóżku.
-Sorry, że zapytań wprost, ale dlaczego jeździsz na wózku? Paweł wspominał, że jesteś niepełnosprawna, ale nigdy nie powiedział dlaczego.
Może powiedział, ale nie pamiętasz- pomyślała Magda, ale nie powiedziała tego na głos, tylko wyjaśniła jej na spokojnie.
-Tak mi przykro. Nie wyobrażam sobie stracić Pawła. Dobrze, że ten wypadek skończył się tylko złamaną nogą- powiedziała.
Ta dziewczyna jest naprawdę zakręcona- Magda skomentowała w myślach.
-A Przemek, kolega Pawła, powiedział, że ma złamaną rękę.
-No widzisz, mówiłam, że jestem zakręcona- odparła z uśmiechem Zośka i siadła na krawędzi łóżka- A tak w ogóle, to kiedy opuszczasz szpital? Może wybrałybyśmy się w któryś dzień na zakupy- zaproponowała. Magdzie spodobał się pomysł.
-Ok. Nie ma problemu.
-Super. Spędzę trochę czasu z przyszłą bratową- odparła, a po chwili dostała poduszką od Magdy.
-Nikt nie powiedział, że będziemy się z Pawłem hajtać.
-Zakład, że jak wam obojgu stuknie osiemnastka, weźmiecie ślub?
-Ok- zgodziła się Magda.
Potem gadały jeszcze z godzinę, ale do Zosi zadzwonił jej chłopak i musiała się ulotnić. Mimo, że znały się tak krótko, Magda zdążyła ją polubić.
Gdy była sama na sali, wzięła swojego laptopa i zalogowała się na pocztę. Była ciekawa, czy dostała odpowiedź na maila. Weszła w skrzynkę odbiorczą i zobaczyła, że ma jedną nieodebraną wiadomość. Zaczęła czytać.

piątek, 1 kwietnia 2016

3. Dzień, który przyniósł smutek, ból...

Zegar wskazywał godzinę szóstą trzydzieści. Właśnie o tej zadzwonił budzik, ustawiony przez Magdę. Dziewczyna go wyłączyła i podniosła się do pozycji siedzącej. Przetarła oczy, a następnie sięgnęła po butelkę wody, która stała na stoliku obok łóżka. Potem przysunęła się bliżej krawędzi i bez większych problemów przesiadła się na wózek. Podjechała do szafy, po czym ją otworzyła i zaczęła się zastanawiać, w co ubrać się do szkoły. Ostatecznie wybrała swoją ulubioną koszulę w kratę i czarne jeansy. Ubrania położyła sobie na kolanach i udała się do łazienki. Bez większego problemu przebrała się z piżam w wyjściowy strój. Kolejną czynnością jaką wykonała to było przemycie twarzy zimną wodą. Gdy skończyła robić to wszystko, co miała zrobić w łazience, udała się do kuchni. Tam przy kuchennym blacie stała już mama nastolatki i szykowała śniadanie.
-Hej córeczko- kobieta pocałowała swoją córkę w czoło.
-Hej mamo, po co tak wcześnie wstawałaś?- zapytała Magda, patrząc na mamę uwijającą się w kuchni.
-No jak to, trzeba cię do szkoły zawieźć.
-Zpomniałam ci powiedzieć, że umówiłam z kolegą- odparła, biorąc do ręki kubek z ciepłą kawą.
-Czyli mogę iść położyć się spać?
-Tak.
-Ok. Jeśli byś czegoś potrzebowała, to mi powiedz.
-Oj mamo, mamo- dziewczyna przewróciła oczami i wzięła się za jedzenie kanapek, które zrobiła jej mama, a kobieta poszła do swojej sypialni i położyła się na łóżku. Spała już po chwili. Magda z kolei robiła to, co zawsze gdy chodziła do szkoły. Po zjedzeniu poszła do łazienki umyć zęby, a potem do swojego pokoju, żeby zrobić sobie makijaż. Następnie spakowała książki do torby i czekała już tylko na przyjście Pawła. Chłopak zjawił się o umówionej godzinie i ruszyli do szkoły.
-Słuchaj, a może byś dzisiaj do mnie wpadł po szkole? Nie muszę iść na rehabilitację, poznałbyś moją mamę. Co ty na to?- zaproponowała.
-Nie chciałbym się narzucać.
-Oj no weź- dziewczyna zaczęła nalegać. Spojrzała na niego smutnymi psimi oczkami.
-No dobra- Paweł w końcu uległ. Na twarzy Magdy pojawił się uśmiech. Ucieszyła się, że do niej przyjdzie. Znali się raptem dwa dni i to niecałe, ale Magdzie zależało na nim. Nigdy wcześniej nie znała takiego chłopaka jakim jest Paweł.
W końcu dotarli do szkoły. Już na boisku wzrok każdego był skierowany na idącą parę. Było również słychać szepty ludzi. Uśmiech, który wcześniej gościł na twarzy Magdy, szybko zamienił się w niepewność. Spojrzała się na Pawła.
-Nie przejmuj się nimi- zwrócił się do niej i weszli do szkoły. Tam, na nieszczęście dziewczyny, były trzy laski, które poprzedniego dnia ją zaczepiły. Teraz też postanowiły to zrobić.
-Witaj- odparła Matylda- Widzę, że nasz szkolny przystojniak zdążył cię już wyrwać.
-Jak to się robi z kaleką?- odezwała się Jagoda, zwracając się do Pawła. Tym razem również jemu nie szczędziły złośliwych uwag. W oczach Magdy zaczęły pojawiać się łzy.
-Patrzcie, nasza Madzia zaraz się popłacze- skomentowała Dominika.
-Dajcie jej spokój- powiedział spokojnie Paweł.
-A jeśli nie, to co? W ogóle, co ty? Obrońca praw inwalidów?- zapytała złośliwie Matylda. Magda tego nie wytrzymała i ze łzami spływającymi po policzku, skierowała się w stronę toalet.
-Nie jest wam wstyd?!- Paweł zaczął się wydzierać na znajome- Macie ją znaleźć, przyprowadzić ją tu do mnie i przeprosić za nim jeszcze zacznie się lekcja! Rozumiecie?
-A jeśli nie, to co?
-To już drugiego dnia szkoły wylądujecie na dywaniku u dyrektora- ostrzegł. Był bardzo nabuzowany. Gardził takimi ludźmi jak one. Uważają się za lepsze, a mózgów nie mają wcale.
-No dobra, poszukamy jej- uległa Matylda. Koleżanki spojrzały się na nią zdziwione, ale potem chyba zrozumiały, dlaczego tak postąpiła. Zostawiły Pawła samego i poszły do łazienki. Poczekały aż wyjdą inne dziewczyny, które akurat korzystały z pomieszczenia i przeszły do swojego planu. Magda siedziała i ocierała łzy. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że przed chwilą weszły dziewczyny. Dopiero gdy jedna z nich, Jagoda, kopnęła wózek.
-No to teraz się zabawimy i udowodnimy ci, że nie pasujesz do tej szkoły- powiedziała Matylda, uśmiechając się do niej złośliwie. Dominika zepchnęła Magdę z wózka, tak że uderzyła twarzą o płytki i zaczęła jej lecieć krew z nosa, ale to nie był jeszcze koniec cierpienia. Dziewczyny zaczęły ją kopać we wszystkie części ciała. Magda nie mogła złapać oddechu, nie miała nawet siły krzyknąć, żeby poprosić kogoś o pomoc. Matylda, Jagoda i Dominika nie miały dla niej litości, ale w końcu zadzwonił dzwonek i zostawiły Magdę samą. Wózek i torbę jej zostawiły. Myślały o zabraniu telefonu, ale uznały, że to i tak nie ma sensu. Magda jeszcze przez chwilę była przytomna, ale potem widziała już tylko ciemność.
Trzy przyjaciółki poszły na lekcje tak, żeby czekający na nie Paweł ich nie zauważył. Chłopak stał i stał aż do momentu, gdy jakiś nauczyciel nie zwrócił mu uwagi. Zadzwonił jeszcze tylko do koleżanki, ale ona nie odebrała. Pomyślał, że może Magda jest już na lekcjach, więc poszedł do sali. Zapukał i wszedł do środka. Przeprosił za spóźnienie i rozejrzał się za koleżanką. Nigdzie jej jednak nie dostrzegł.
-A Magda się jeszcze nie zjawiła?- zapytał zmieszany. Klasa pokręciła głową- Cholera- mruknął pod nosem, ale nauczycielka to usłyszała.
-Wieteska, słownictwo.
-Przepraszam, mógłbym panią prosić na korytarz?- spytał. Nauczycielka tylko westchnęła i wstała od biurka, kierując się do wyjścia z klasy.
-Co się dzieje Paweł?
-Nie wiem, co się stało z Magdą. Nie odbiera telefonu, a przed lekcjami jeszcze miała incydent z Matyldą i jej paczką. Boję się, że coś sobie zrobiła albo one jej coś zrobiły- powiedział Paweł na jednym oddechu. Nauczycielka, słysząc to, uprzedziła klasę, że musi coś załatwić i chwilę potem razem z Pawłem szukała już Magdy. W końcu dotarli do łazienki. Paweł nie patrzył na to, że to damska toaleta, tylko wszedł od razu. Zastał tam przykry widok. Magda leżała na ziemi w kałuży krwi z rozciętym łukiem brwiowym i posiniaczoną twarzą. Chłopak, nie zastanawiając się dłużej sprawdził puls, który jak się okazało był słabo wyczuwalny. Nauczycielka natychmiast zadzwoniła na pogotowie, a siedemnastolatek ułożył ją w odpowiedniej pozycji i zaczął reanimować do przyjazdu karetki. Potem przejęli ją ratownicy.
-Dobra Paweł, weź jej rzeczy i zanieś mi do auta- odparła nauczycielka, podając nastolatkowi klucze od pojazdu. Chwilę potem Paweł czekał już na nauczycielkę. Zjawiła się ona po piętnastu minutach.
-Proszę pani, mogę jechać z panią?- zapytał wsiadającą do auta nauczycielkę. Spojrzała na niego, zastanawiając się, a w końcu gestem ręki pokazała, żeby wsiadał. Dwadzieścia minut później byli już w szpitalu. Na miejscu czekała na nich mama Magdy.
-Co z nią?- zapytał zdenerwowany chłopak.
-Lekarze określają jej stan jako ciężki. Ma złamane żebro, które wbiło się w płuco i do tego rozległego krwiaka. Nie wiadomo, czy się obudzi nawet. Jest teraz operowana- odparła załamana kobieta.
-To wszystko moja wina- chłopak się wkurzył i kopnął nogą w ścianę.
-Paweł, o czym ty mówisz?- zwróciła się do niego zaskoczona nauczycielka.
-Bo to ja kazałem poszukać dziewczyną Magdy, ale miały z nią do mnie wrócić i ją przeprosić- Paweł załamany zsunął się po ścianie.
-Skąd mogłeś wiedzieć, że zrobią Magdzie coś takiego?
-Mogłem to przewidzieć. Boże, jaki ja głupi byłem- westchnął Paweł. Mama Magdy kucnęła przy nim.
-To nie jest twoja wina. Przecież nie miałeś na to wpływu.
-Miałem i to nawet nie wie pani, jak bardzo duży- chłopak cały czas się obwiniał za to wszystko, chociaż osoby wokół niego twierdziły zupełnie inaczej. Nauczycielka i pani Małgorzata jednak dały mu spokój. Siadły na krzesłach przed salą operacyjną i czekały na koniec operacji. Paweł siedział razem z nimi i co chwila szlochał. Sam zastanawiał się dlaczego tak się z nim dzieje. Dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że zakochał się w Magdzie.
***
Operacja Magdy trwała jakieś pięć godzin. Cała trójka czekała z niecierpliwością na wieści. W końcu ujrzeli Magdę na łóżku i lekarza, który szedł za pielęgniarzami pchającymi łóżko.
-Panie doktorze, co z moją córką?- pierwsza poderwała się matka dziewczyny.
-Udało nam się usunąć wbite żebro w płuco, zszyliśmy łuk brwiowy i usunęliśmy krwiaki, ale pani córka jest w śpiączce i na razie nie wiemy kiedy się obudzi, ale proszę być dobrej myśli. Wiem, że Magda jest po ciężkim wypadku i to może mieć duży wpływ na jej stan, ale myślimy, że będzie dobrze. Musi być dobrze. Jest silną dziewczyną. Udowodniła to wcześniej i teraz też nam pokaże. A teraz jeśli chcecie to możecie do niej zajrzeć, ale proszę osobno i niedługo- powiedział lekarz. Wszyscy kiwnęli głową na znak, że zrozumieli i poszli na salę pooperacyjną. Widok Magdy sprawił, że każdy poczuł dziwne ukłócie w sercu. Najmocniejsze było ono u Pawła. Co prawda poznał Magdę dzień wcześniej, ale bardzo się polubili i wiedział, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Podszedł do niej bliżej i złapał ją za dłoń.
-Przepraszam, to moja wina- szepnął. Mama dziewczyny i nauczycielka patrzyli na tą dwójkę ze współczuciem.
-Co będzie z tymi dziewczynami, które zrobiły to mojej córce?- zapytała pani Małgorzata.
-Mają ukończone siedemnaście lat i będą odpowiadały przed sądem jak pełnoletnie. Dyrektor z pewnością wezwał już policję- wytłumaczyła jej kobieta- A teraz przepraszam, ale muszę jechać odebrać córkę od teściowej. Mogłaby pani do mnie zadzwonić, jeśli Magda się obudzi?
-Jasne.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia- kobiety się pożegnały i nauczycielka siedemnastolatków opuściła szpital. Mama nastolatki z kolei weszła do sali.
-Słuchaj, może pojechałbyś do domu, co?- zaproponowała mu Małgorzata.
-Ona jest tutaj przeze mnie. Jeśli pani straci córkę, może tylko mnie o to obwiniać- chłopak miał straszne wyrzuty sumienia, że Magda leży teraz w szpitalu, ale nic nie mógł na to poradzić i nikt nie rozumiał jego rozterek.
-Chodź, odwiozę cię do domu. Zostaw mi swój numer i jeśli jej stan się polepszy, to zadzwonię do ciebie.
-Ja chcę tutaj zostać- Paweł się uparł, a matka jego koleżanki przestała nalegać. Posiedzieli u Magdy do dwudziestej i potem nareszcie dał się przekonać, żeby pojechać do domu. Pani Małgorzata go odwiozła i potem wróciła do swojego mieszkania. Gdy tylko znalazła się u siebie, udała się do pokoju córki. Wzięła album, który stał na półce i zaczęła go przeglądać. Po chwili łzy jej leciały. Znalazła zdjęcie, gdy była w ciąży z Magdą. Za nią stał jej mąż, który obejmował ją w talii. Przewróciła na następną stronę. Kolejne zdjęcie było, jak mała Madzia leży na kolanach mamy, przytulona do brzucha, gdzie znajduje się jej młodsza siostrzyczka. Obok siedzi mąż kobiety i ją obejmuję. To zdjęcie było zrobione, gdy dowiedzieli się o płci dziecka. Byli szczęśliwi, że to będzie druga córeczka. Kolejne były zrobione na różnych imprezach rodzinnych i na występach Magdy i Andżeliki. Posiedziała jeszcze chwilę w pokoju, a potem poszła wziąć prysznic i położyła się spać.

sobota, 20 lutego 2016

2. Czy się spotkają?

Tak jak Magda obiecała Pawłowi, zastanowiła się i gdy już skończyli zajęcia, spotkali się przed szkołą.
-No to jak Magda- zapytał.
-W sumie możemy się spotkać- dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka.
-To jak się umówimy?
-Wiesz co? Teraz to mama po mnie przyjechała, ale potem możesz po mnie przyjść jak skończę rehabilitację, czyli tak około szesnastej trzydzieści- odparła- Tylko ostrzegam, że mieszkam trzy kilometry od ośrodka. Zapiszę ci adres ośrodka- gdy już napisała, podała mu kartkę.
-Spoko- powiedział- To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Magda skierowała się w stronę auta, a Paweł pokierował się w stronę swojego domu z uśmiechem na twarzy, że udało mu się umówić z Magdą.
                                       ~
W aucie mamy Magdy
-Co to za chłopak?- spytała kobieta, gdy jechały już na rehabilitację.
-Paweł, kolega z klasy- dziewczyna uśmiechnęła się na samą myśl o nim.
-Podoba ci się?
-Mamo- nastolatka się oburzyła.
-No co?
-Nic, umówiłam się z nim po rehabilitacji, więc nie przyjeżdżaj po mnie- powiedziała, a jej matka się uśmiechnęła- O co ci chodzi mamo?
-Po prostu cieszę się, że układasz sobie życie. Ja bym chyba nie była w stanie po tym wszystkim- odparła i łzy jej zaczęły lecieć po policzkach.
-Mamo, nie płacz. Nie rozklejaj mi się teraz.
-Ja się tylko wzruszyłam.
-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
-Dobra, już powstrzymuję łzy- rzekła mama Magdy.
Po jakiś dziesięciu minutach dotarły na miejsce. Mama pomogła wysiąść córce z auta i zaprowadziła ją do ośrodka, po czym go opuściła i pojechała do domu. Magda została na rehabilitacji, która ją nudziła jak zwykle, ale dzisiaj była pełna energii. Aż jej rehabilitantka się dziwiła, że ćwiczy chętniej niż zwykle.
-A ty co dzisiaj taka zadowolona. Nie pamiętam cię nigdy takiej.
-Umówiłam się- odparła z uśmiechem na twarzy. Powiedziała to rehabilitantce, bo to jej przyjaciółka. Poznały się w ośrodku. Jest od Magdy niewiele starsza. Między nimi jest sześć lat różnicy. To ona w największej mierze przyczyniła się do tego, że wróciła jej chęć do życia, bo mimo, że z początku jakoś podchodziła do tego z dystansem, to potem wózek ją drażnił.
-Czyli randka?- zapytała Magdy.
-Żadna randka- odpowiedziała lekko zawstydzona- mój nowy kolega z klasy mnie zaprosił na spacer.
-Ok, rozumiem.
-Och Kaśka, daj spokój.
-A czy ja coś mówię?
-Nieważne. Kończymy na dzisiaj?
-Tak, idź się przebrać. Widzę, że nie możesz doczekać się tego spotkania.
-To do zobaczenia- powiedziała i udała się do szatni przebrać się z dresu. Gdy kierowała się już do wyjścia, w holu zauważyła swojego nowego kolegę, który już na nią czekał z różą w ręku.
-Cześć- przywitał, podchodząc do dziewczyny- Ruszamy na podbój miasta?
-Jasne- Magda uśmiechnęła się do Pawła.
-Proszę, to dla ciebie- wręczył jej kwiatka, a ona go wzięła i pierwsze, co zrobiła, to powąchała. Paweł z kolei zaczął pchać wózek z koleżanką.
-Wiesz co? Nie sądziłam, że pierwszego dnia szkoły poznam takiego fajnego chłopaka, który nie wstydzi się pokazać ze mną na mieście- zażartowała, chociaż w jej głosie nie było tego słychać, a Paweł to dostrzegł.
-Jesteś ładna, a ten wózek to tylko szczegół.
-Żarty sobie ze mnie robisz- powiedziała Magda, obracając się w stronę Pawła i patrząc na niego spode łba.
-A może pójdziemy do parku i tam sobie pogadamy?- zaproponował, a Magda się zgodziła i skręcili w uliczkę, która prowadziła do tego miejsca. Znaleźli się tam zaledwie po pięciu minutach. Paweł wypatrzył wolną ławkę i podszedł do niej, stawiając wózek tak, żeby widzieć Magdę.
-Powiesz coś o sobie?- zapytał nastolatek.
-A co mam powiedzieć?
-No to, skąd jesteś?- podrzucił.
-Mieszkałam w niewielkiej miejscowości oddalonej od Warszawy o około dwadzieścia kilometrów- odpowiedziała.
-A jak znalazłaś się w Warszawie?- dopytywał.
-To długa historia i nie wiem, czy chcę o tym mówić- odparła smutno.
-To może ja ci opowiem o sobie, a ty przez ten czas zastanowisz się, czy chcesz. Ok?
-Ok.
-No to tak, ja od dzieciństwa mieszkam w Warszawie. Wychowują mnie dziadkowie.
-Dlaczego?- przerwała mu Magda.
-Rodziców nie pamiętam w ogóle. Babcia mi opowiadała, że jak miałem dwa lata, moja mama zachorowała na raka trzustki. Długo walczyła, ale niestety zmarła. Krótko po jej pogrzebie mój ojciec wpadł w depresję. Nic nie pomagało, aż w końcu skoczył z dachu. No i od tego czasu babcia z dziadkiem się mną opiekują. To jak, powiesz mi teraz, gdy już znasz moją historię?
-Zaraz, bo mam jeszcze jedno pytanie. W szkole wiedzą, że twój ojciec popełnił samobójstwo?
-Nie, właściwie to jesteś pierwszą osobą w szkole, która to wie i chcę, żeby tak zostało- ostrzegł.
-Oczywiście, że nie powiem. Nie jestem tym typem, co rozpowiada wszystko na prawo i lewo. A właściwie, to czemu mi to mówisz? Przecież ledwo mnie znasz.
-Bo wyglądasz właśnie na taką jaką mówisz, a teraz opowiadaj.
-To było na wiosnę. Byłam z siostrą i jej chłopakiem na imprezie, z której odebrali nas rodzice. Była typowa wiosenna pogoda. Ojciec jechał bardzo ostrożnie, ale wpadł w poślizg. On i Andżelika zginęli na miejscu, a ja obudziłam się w szpitalu ze złamanym kręgosłupem. Mama uznała, że lepiej będzie jak zamieszkamy w Warszawie. Poza tym był czas, gdzie codziennie musiałam być na rehabilitacji, a sześć kilometrów to nie czterdzieści.
-No fakt, a gdzie pochowany jest twój tata i twoja siostra?
-Na cmentarzu bródnowskim.
-To tak jak moi rodzice. Co ty na to, żebyśmy tam poszli? To jest niedaleko stąd.
-No w sumie, to czemu by nie.
-A potem zapraszam cię na pizzę- odparł z uśmiechem i ruszyli w stronę cmentarza. Najpierw udali się na grób siostry i ojca Magdy. Stanęli nad nim i zaczęli się modlić.
-Ale jesteś podobna do ojca- odparł, spoglądając to na Magdę, to na jej ojca.
-Wszyscy mi to mówią. Zapalisz znicz?- zapytała, podając mu lampkę i zapałki.
-Jasne- zgodził się i wziął ode niej znicz. Zapalił i postawił na pomniku. Magdzie momentalnie pojawiły się łzy w oczach. Paweł od razu to zauważył.
-Co się dzieje?- zapytał, kucając przy niej.
-Brakuje mi ojca i Andżeliki- odpowiedziała smutno.
-Domyślam się- odparł i otarł łzy z jej policzków.
-Możemy iść do twoich rodziców- zapytała dziewczyna. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wziął wózek i zaczął go pchać w miejsce, gdzie pochowani byli jego rodzice. Było to kilka alejek dalej. Dojście zajęło im jakieś pięć minut. Stanęli, zrobili to samo, co przy grobie ojca i siostry Magdy, a potem zaczęli rozmawiać.
-Ty też jesteś podobny do ojca- powiedziała, spoglądając to na niego, to na zdjęcie zamieszczone na pomniku.
-Wiem, ale babcia mówi, że z charakteru to jestem jak mama.
-A ci dziadkowie, z którymi mieszkasz to rodzice mamy czy taty?
-Mamy. Rodzice taty mieszkają w Berlinie,  a dziadkowie uznali, że lepiej będzie jak będę mieszkać w Polsce.
-Poważnie? Przecież Niemcy to kraj dużych możliwości.
-No tak, ale rodzice mieszkali w Polsce. Sam się zastanawiam czemu woleli Warszawę od Berlina, ale się nie dowiem. A poza tym od małego praktycznie przebywałem z tymi dziadkami.
-Rozumiem.
-Ale dobra, koniec tego wspominania. Idziemy na tą pizzę?- zapytał Paweł.
-Jasne- odparła Magda i ruszyli w stronę pizzerii. Byli tam po dwudziestu minutach. Bawili się świetnie. Nie było ani minuty ciszy. Tematy im się nie kończyły, ale czas niestety ich gonił i musieli iść do domu. Paweł odprowadził Magdę do domu, a potem wrócił do siebie.
Magda, gdy już leżała, myślała o Pawle i wyjściu z Pawłem. Gdy tak leżała i pisała z kolegą, do jej pokoju weszła mama, która przyniosła wyprane ubrania.
-Jak tam córeczko spotkanie z kolegą?- zapytała ciekawska mama nastolatki.
-A fajnie- odpowiedziała Magda i dalej skupiła się na pisaniu z Pawłem.

Gdy skończyła pisać, uśmiechnęła się do siebie, odłożyła telefon na szafkę nocną i położyła się spać.